W Kuwejcie prąd jest tani. Subsydiowane przez rządowy budżet elektrownie na ropę dostarczają energię do obywateli po zaniżonych kosztach. Nikt więc w pustynnym państwie nie myśli nawet o oszczędzaniu na prądzie. Ropy w Kuwejcie jest pod dostatkiem, w końcu do piąty największy producent tego surowca wśród członków kartelu OPEC.
Kraj położony nad zatoką perską zużywa coraz więcej prądu. Popyt na energię elektryczną rośnie w tempie 8 proc. rocznie, a wszystko głównie przez klimatyzację. W lecie w tym regionie temperatury sięgają w dzień nawet 50 stopni Celsjusza, a skoro prąd jest taki mieszkańcy kraju bez wahania umilają sobie życie chłodnym powietrzem z klimatyzatorów.
Kuwejt w zasadzie całą produkcję energii elektrycznej opiera na elektrowniach na ropę. Większa konsumpcja prądu winduje zużycie ropy. Z szacunków wynika, że kraj zużywał w 2010 roku już 413 tys. baryłek ropy dziennie co stanowi 16 proc. jego całkowitej produkcji płynnego surowca. Oznacza to wzrost konsumpcji ropy w ciągu 10 lat o 66 proc. podczas gdy jej produkcja w tym samym czasie wzrosła o 14 proc. Większe zużycie ropy oznacza zmniejszenie jej eksportu, a co za tym idzie mniejsze wpływy do państwowej kasy. Przychody z ropy stanowią 95 proc. przychodów państwowego budżetu.
Kuwejt postanowił podjąć działania w celu uwolnienia ropy na eksport. Państwo chce do 2020 roku 10 proc. energii elektrycznej wytwarzać z odnawialnych źródeł energii. Problemem jednak jet to, że kraj dotychczas całą infrastrukturę energetyczną budował pod ropę i nie ma żadnych elektrowni, które wykorzystywałyby alternatywne źródła.
- Odnawialne źródła energii to nowy temat w Kuwejcie. Chcemy to zmienić. Rozpoczynamy zbierać dane na temat warunków pogodowych, prędkości wiatru i nasłonecznienia – mówi Eyad Ali al-Falah podsekretarz w ministerstwie do spraw elektryczności i zasobów wodnych.