Premier Białorusi, Michaił Miasnikowicz, zakończył wizytę w Birmie - kraju braku swobód obywatelskich; nie przestrzegającym praw człowieka, rządzonym przez dziesięciolecia przez krwawą juntę. Obie strony są zadowolone z wyników rozmów.
Jak podaje państwowa agencja Belta, władze Birmy, którą agencja dla niepoznaki nazywa mało popularną w świecie nazwą Myanmar, proponują Mińskowi sojusz paliwowy.
Jak zapowiedział Igor Wojtow, szef państwowego komitetu ds. nauki i technologii, Birma w ciągu dwóch miesięcy przedstawi listę złóż ropy, na których chętnie widziałaby inwestorów z Białorusi.
- Osiągnęliśmy porozumienie z ministerstwem przemysłu górniczego Myanmaru, które przedstawi nam możliwość podpisania kontraktów na udział w złożach węgla, złota, cynku, miedzi, kobaltu i rud żelaza - zapowiedział Wojtow.
Na koniec podał największy hit wizyty. Prawdopodobny udział białoruskich firm w wydobyciu gazu w Birmie. Ten kraj ma jedne z największych w Azji złóż tego paliwa, szacowane na ponad 283 mld m