Chcielibyśmy, aby jego uruchomienie nastąpiło w trzecim kwartale 2015 r. W międzyczasie rozpocznie się budowa dwóch pirsów przeładunkowych w Naftoporcie. Prawdopodobnie w połowie przyszłego roku Naftoport zacznie zbierać oferty na ich wykonawstwo. Okres realizacji tej inwestycji, wartej ok. 70–80 mln zł, będzie nieco krótszy, ale jest ona bardzo istotna, ponieważ te dwa pirsy są potrzebne do przeładunku mniejszych jednostek i dedykowane będą do paliw przetworzonych. Budowa pirsów ma się odbywać równocześnie z pracami nad terminalem i powinna zakończyć się pod koniec 2014 r. lub na początku 2015 r.
Jaka będzie struktura finansowania terminalu?
Chcemy wykorzystać część środków własnych, ale prowadzimy także rozmowy z instytucjami finansowymi, zarówno polskimi, jak i zagranicznymi. Zamierzamy jeszcze w tym roku ustalić wstępne założenia, natomiast umowę podpiszemy w przyszłym. Wcześniej informowaliśmy o 70 proc. środków własnych, a reszta miała pochodzić z rynku, ale z uwagi na nasze inne inwestycje szacujemy, że będą to raczej proporcje 60/40 proc., a nawet 50/50.
Jak terminal wpłynie na bezpieczeństwo energetyczne Polski?
Mówiąc o dywersyfikacji, słyszy się czasami: po co budować terminal, skoro mamy Naftoport. Należy jednak zauważyć, że obecnie Naftoport jest połączony wyłącznie bezpośrednim rurociągiem via Lotos przez naszą gdańską bazę z Płockiem. Brakuje natomiast typowego hubu przeładunkowego, który ułatwi transport i przeładunek różnych rodzajów ropy naftowej. A musimy liczyć się z tym, że w przypadku transportów z morza będzie to surowiec różnych gatunków, co oznacza konieczność zwiększenia ilości zbiorników, do których będzie można ją szybko rozładować. Terminal to umożliwi. Chcielibyśmy, żeby to był liczący się port, na pewno nie tak istotny jak słynne ARA, ale znaczący na Bałtyku. W tym regionie jest luka, więc możemy stać się ważnym miejscem przeładunkowym.
Jakie korzyści z działania terminalu odczują PERN, Gdańsk i Polska?