Gazoport to szanse

Riccardo Puliti, odpowiedzialny za sektor energii w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju

Publikacja: 05.10.2012 02:43

Gazoport to szanse

Foto: EBOR

Co oznacza podpisane właśnie porozumienie EBOR i Gaz-Systemu?

Riccardo Puliti:

Swobodę wyboru kierunku dostaw gazu. Wiadomo, że Polska w tej chwili zużywa ok. 15 mld metrów sześciennych gazu rocznie, z czego 10 mld pochodzi z Rosji. I praktycznie nie ma możliwości dostaw z jakiegokolwiek innego kierunku. Naturalnie jest połączenie z Niemcami, ale zazwyczaj panuje tam taki „tłok", że skorzystanie z tej możliwości nie wchodzi w rachubę. Dlatego zbudowanie pod Szczecinem gazoportu, który byłby w stanie przyjąć 5 mld metrów sześciennych gazu rocznie, z możliwością zwiększenia przepustowości do 7 mld rocznie, pozwoli Polsce na wybranie kierunku zakupów gazu, dostawcy i drogi dostaw. Nie mówiąc już o większej sile przekonywania podczas negocjacji cen i warunków dostaw. Ta infrastruktura pozwala także na zmianę całej polityki gazowej, negocjacji i w efekcie także na wymuszenie niższych cen dostaw. Wybiegając dalej w przyszłość, także takie kraje jak Czechy, Słowacja, Węgry, nawet Serbia zdadzą sobie sprawę, że ceny gazu transportowanego przez Polskę mogą być konkurencyjne wobec tych, po których kupowały ten surowiec dotychczas. Dzięki temu Polska mogłaby się stać znaczącym hubem energetycznym.

Powiedział pan: będziemy mogli negocjować ceny i warunki. Czy sądzi pan, że taki kraj jak Polska może być silny w negocjacjach z Gazpromem?

Od jakiegoś czasu jesteśmy świadkami rosnącej siły klientów Gazpromu. Ale nie tylko Gazpromu. Po tym gdy Stany Zjednoczone dzięki gazowi łupkowemu uniezależniły się od importu tego surowca, a być może nawet któregoś dnia staną się jego eksporterem, jest oczywiste, że gazu na świecie jest pod dostatkiem. Co chwilę słyszymy o arbitrażu, renegocjacji kontraktów i to nie tylko z Gazpromem. Hiszpańscy importerzy renegocjowali kontrakty z algierskim Sonatrachem i płacą za gaz mniej. Sukcesy odniósł także niemiecki E.ON. Czyli nie chodzi jedynie o stosunki Wschód–Zachód, ale również Północ–Południe. Ale to wszystko jest efektem sytuacji, że USA już nie kupują gazu w Nigerii czy w Katarze, a komuś ten gaz trzeba sprzedać.

W tym tygodniu Litwini zdecydowali się wystąpić do sądu arbitrażowego przeciwko Gazpromowi, wcześniej zrobiła to Polska i kilka firm niemieckich. Nie sądzi pan, że dla Niemców jest to łatwiejsze zadanie niż dla Polaków czy Litwinów?

Zgoda, bo w negocjacjach obowiązuje zasada im większy klient, tym silniejsze jego racje. Ale stosunki z Gazpromem nie są tutaj wyjątkiem. Niemcy poradzili sobie tak szybko nie tylko dlatego, że są tak dużym klientem, ale również z powodu swojego centralnego położenia w Europie, nie mówiąc o tym, że mają gazoporty, mogą wybrać dostawy z Morza Północnego i są połączeni gazociągami z południem Europy. To właśnie jest wolność wyboru, z której wkrótce korzystać będzie także Polska.

Rosjanie przyznali właśnie, że w roku 2015 mogą mieć deficyt w handlu zagranicznym właśnie z powodu spadku cen ropy i gazu. Czy nie sądzi pan, że to może usztywnić ich pozycję w negocjacjach?

Już teraz Gazprom przyznał, że ich cash flow nie jest tak pozytywny, jak to było jeszcze niedawno. Jak wiadomo, Rosjanie zrezygnowali z wydobycia ze złóż Sztokamana, skąd gaz miał być eksportowany głównie do Stanów Zjednoczonych. To potężny cios w strategię Gazpromu. Do tego dochodzi jeszcze śledztwo prowadzone przez Komisję Europejską w sprawie zbyt wysokich cen pobieranych od niektórych odbiorców z UE, nie mówiąc już o kłopotach w umowie z Chinami, która od trzech lat jest wyłącznie na papierze. Dla Gazpromu jest to więc dobry moment, aby się zastanowić nad przyszłą strategią i stosunkami z klientami.

Jak pana zdaniem w to wszystko wpisuje się możliwość wydobycia gazu łupkowego w Europie?

Zacznijmy od tego, że gaz łupkowy to fenomen amerykański, który doprowadził do drastycznych zmian na rynku gazu na całym świecie. Tyle że jego wydobycie wymaga inwazyjnych technologii, chociaż  może on być również wydobywany bezpiecznie, np. w Wielkiej Brytanii. Inaczej jest w Europie kontynentalnej, która jest gęsto zaludniona, i już widzimy silną opozycję przeciwko takiej ingerencji w środowisko naturalne. Nie zmienia to faktu, że w Europie są potężne złoża gazu łupkowego, tyle że poszczególne kraje specjalnie się nie spieszą z jego wydobyciem. We Francji jest ono zakazane. W Polsce wiadomo, że takie złoża istnieją, pozostaje tylko wyjaśnić, czy będzie ono opłacalne z ekonomicznego punktu widzenia.

Dlaczego EBOR zdecydował się na udział w budowie gazoportu w Świnoujściu?

Zacznijmy od tego, że byliśmy wśród inicjatorów tego projektu jeszcze w 2009 roku. Ważne było, aby ten projekt powstał przy poszanowaniu wszystkich unijnych regulacji, był otwarty na udział firm z zewnątrz, bo jak wiadomo, dominującym podmiotem na polskim rynku jest Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Trwało to długo, ale było warto.

Czy EBOR uczestniczy w podobnych projektach w innych krajach regionu?

Mamy kilka projektów z tej branży. Wszystkie powstały po kłopotach z dostawami gazu w 2009 roku. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że Europa Środkowa i Południowa jest narażona na poważne kłopoty w sytuacji, kiedy dochodzi do przerw w dostawach. Od tego czasu EBOR zainwestował 600 mln euro w budowę podziemnych magazynów gazu.

CV

Riccardo Puliti pracuje w EBOR od 1996 roku. Początkowo w Departamencie Energii i Usług Komunalnych, a od roku 1998 w Departamencie Surowcowym. Od 2002 roku był szefem Departamentu Infrastruktury Transportu. Swoją karierę zawodową rozpoczął w Istituto Mobiliare Italiano (IMI), potem pracował we francuskim Banque Indosuez w Paryżu, następnie w NM Rothschild and Sons w Londynie, gdzie doradzał przy transakcjach fuzji i przejęć.

Co oznacza podpisane właśnie porozumienie EBOR i Gaz-Systemu?

Riccardo Puliti:

Pozostało 99% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie