Przede wszystkim czekamy na nowe regulacje prawne, na tak zwany trójpak energetyczny oraz zadajemy sobie pytanie, czy rozwój odnawialnych źródeł energii w dobie kryzysu gospodarczego jest konieczny. Temat ten należy rozpatrywać w kilku aspektach.
Po pierwsze powodem rozwoju OZE nie jest tylko ograniczenie emisji CO2, lecz realizacja podstawowego priorytetu Unii Europejskiej z 1987 roku, o którym wielu decydentów zapomniało, a mianowicie zrównoważony rozwój. „To taki rozwój, w którym potrzeby obecnego pokolenia mogą być zaspokajane bez umniejszania szans przyszłych pokoleń na ich zaspokojenie" (G.H.Brundtland). Drugim priorytetem jest bezpieczeństwo energetyczne UE, czyli również Polski. Trzecim wypełnienie przez Polskę zobowiązań akcesyjnych. Kluczową dyrektywą dla regulacji ustawowych w naszym kraju jest Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/28 WE z dnia 23 kwietnia 2009 roku w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych.
Chciałbym w szerszym kontekście rozwinąć problematykę tych priorytetów. Zrównoważony rozwój to obowiązek i konieczność poszukiwań rozwiązań technologicznych, które pozwolą ograniczyć eksploatację zasobów paliw kopalnych oraz ograniczyć emisje. W te działania wpisuje się rozwój odnawialnych źródeł energii. Olbrzymi postęp technologiczny, niezliczona ilość urządzeń do wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych oraz spadek ich cen, daje nam szansę na sukcesywne zmniejszanie źródeł konwencjonalnych. To również nowe miejsca pracy i rozwój infrastruktury towarzyszącej. Proces ten jednak nie może następować raptownie, lecz musi być realizowany racjonalnie w dłuższej perspektywie czasowej.
Polska to kraj, w którym produkcja energii w 90% pokrywana jest z elektrowni konwencjonalnych. Nie możemy sobie pozwolić na nagłe wycofanie się z energetyki konwencjonalnej, gdyż pociągnie to za sobą katastrofalne skutki finansowe i gospodarcze. „Plan działania w zakresie energii do roku, 2050" jaki Komisja Europejska ogłosiła w formie komunikatu do Parlamentu Europejskiego i innych organów Unii pod koniec ubiegłego roku jest nie do przyjęcia przez wiele krajów UE w tym również Polskę. Działania zmierzające do redukcji emisji nie tylko CO2, ale również dekarbonizacji gospodarki, zawarte w Planie mogą Polskę w 2030 roku kosztować ok. 22 mld zł i kwota ta w następnych latach sukcesywnie może wzrastać.
Histeria, jaka ogarnęła Unię Europejską na punkcie zmian klimatu i założeniu, że odpowiedzialnym za to jest CO2 jest nie do zaakceptowania. CO2 to "gaz życia", bez niego nie byłoby roślin, a bez roślin zwierząt i nas. Ostatnie badania pokazują, że ekosystem radzi sobie z emisją CO2 i emisje te nie mają wpływu na ocieplenie klimatu. Taki jest po prostu cykl życia Ziemi. Biorąc wszystkie aspekty pod uwagę Rząd Polski stanowczo powinien się przeciwstawić tym działaniom i na forum unijnym mówić o zagrożeniach dla polskiej gospodarki. Polskie PKB stanowi niecałe 3 proc. PKB Unii Europejskiej, dlatego z punktu widzenia urzędników unijnych problemy Polski są marginalne. Dla Polski są to problemy decydujące o rozwoju gospodarczym i poziomie życia Polaków.