Energianews.pl: Jak dużo czasu poświęca Pan obecnie na przygotowania Energi do debiutu giełdowego?
Mirosław Bieliński:
Tyle samo co rok, czy dwa lata temu. Zajmuję się głównie porządkowaniem grupy. Za relacje z rynkiem kapitałowym odpowiada mój zastępca do spraw finansowych, Roman Szyszko, jego ta rola pochłania obecnie w stopniu znacznie większym niż wcześniej.
Bo już dużo wcześniej nawiązaliśmy kontakty z rynkiem. Nasze przygotowania do giełdy to droga rozłożona na etapy. Najpierw pozyskaliśmy atrakcyjne kredyty od międzynarodowych instytucji finansowych takich, jak Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, Europejski Bank Inwestycyjny czy Nordycki Bank Inwestycyjny, potem zdobyliśmy bardzo przyzwoite oceny agencji ratingowych, następnie z sukcesem wyemitowaliśmy obligacje krajowe. PUdało się, bo rynek ocenił nas jako wiarygodnego partnera, co zapewne jest efektem wieloletnich zmian wewnątrz samej Grupy oraz jej zrównoważonego planu inwestycyjnego. Za chwilę prawdopodobnie nastąpi emisja euroobligacji. Klejnym etapem naszego kontaktu z rynkiem, a zarazem momentem absolutnego poddania się jego ocenie, może być debiut na GPW, jeśli tak zdecyduje minister skarbu.
Chyba możemy mówić, że już zdecydował?