Podał to dziś Aleksandr Niekipiełow - szef rady dyrektorów Rosneft, dla agencji Finmarket.
- Te inwestycje mogę okazać się mocnym impulsem dla całej rosyjskiej gospodarki. Niektórzy specjaliści porównują te projekty do projektów kosmicznych, tak pod względem poziomu nakładów, jak i wpływu na rozwój gospodarczy - dodał Niekipiełow.
Na pierwszy ogień ma iść wydobycie z trzech złóż na szelfie Rosji na Morzu Karskim. Według prezesa Rosneft, Igora Sieczina, inwestycje pochłoną 200-300 mld dol. Wiercenia w dnie Morza Czarnego - jeszcze po 50 mld dol. Wspólnie z Exxon Rosjanie mają też pracować na trudnych do wydobycia (klimat, bezludne bagienne tereny bez żadnej infrastruktury) złożach w Zachodniej Syberii (okręg Chanty-Mansyjski).
Rosneft ma niewielkie doświadczenie w pracach wydobywczych z dna morskiego. Tutaj liczy na długoletnią praktykę Amerykanów, którzy wydobywają kopaliny z dna u brzegów m.in. Alaski.
Na razie podana kwota nakładów sięgająca 54 proc. rosyjskiego PKB z minionego roku (1,85 bln dol.) wydaje się naprawdę kosmiczna. Także dlatego, że nie wiadomo skąd strona rosyjska miałaby ma to środki. Rosneft musi znaleźć ponad 40 mld dol. gotówki na sfinalizowanie zakupu TNK-BP (całość kosztuje 61 mld dol., ale za część koncern zapłaci swoimi akcjami).