na unijnym rynku to efekt kryzysu, a sztuczne jej podnoszenie tylko go pogłębi. - Proponowana przez KE zmiana oznacza zastąpienie mechanizmów rynkowych ręcznym sterowaniem przez biurokratów. Takie zmiany w ETS oznaczają miliardowe straty dla polskich przedsiębiorstw - argumentował.
Polska od początku sprzeciwia się planowi KE w sprawie pozwoleń na emisję CO
2
, argumentując, że to administracyjna ingerencja w rynek. Minister środowiska Marcin Korolec przedstawił niedawno w Brukseli analizę, która wskazuje na możliwą stratę ok. 1 mld euro przychodów budżetowych w latach 2013-20 na skutek zawieszenia aukcji 900 mln pozwoleń. Ponadto obawy Polski i innych krajów budzi upoważnienie KE do dostosowywania harmonogramu aukcji pozwoleń.
W przegłosowanych we wtorek w komisji środowiska poprawkach przyjęto, że KE może pozwolić sobie takie dostosowywanie w "wyjątkowych przypadkach" i pod warunkiem przedstawienia analizy wpływu na sektory, która wykaże, że nie ma znaczącego ryzyka przenoszenia się firm poza UE. Europosłowie komisji wskazali, że KE nie powinna stosować więcej niż jednego takiego dostosowania, które powinno być działaniem krótkoterminowym.
- Komisja ds. Środowiska w PE opowiedziała się za backloadingiem. Wcześniej Komisja ds. Przemysłu pomysł odrzuciła. Ciągle nie można powiedzieć, co Parlament Europejski zrobi z tym dossier. Przy tak kontrowersyjnym temacie spodziewamy się, że stanowisko PE będzie poddane pod głosowanie na sesji plenarnej – powiedział "Rz" Marcin Korolec, minister środowiska. W poniedziałek, przed głosowaniem na spotkaniu z dziennikarzami powiedział, że Polska stanowiska w sprawie backloadingu nie zmienia, bo nie ma ku temu podstaw. Pytany o możliwość stworzenia mniejszości blokującej unikał wprost odpowiedzi czy i z którymi jest to możliwe – dał jednak zrozumienia, że przeciwko ręcznemu sterowaniu ceną praw do emisji CO