Eni kontra Gazprom

Włosi nie kojarzą nam się dzisiaj z walecznymi Rzymianami podbijającymi z marszu jeden kraj za drugim. A jednak to oni mogą dać Europie gazowe zwycięstwo nad Rosją

Publikacja: 22.02.2013 11:25

Odwiedzając w styczniu Włochy, zdałam sobie sprawę, że kraj, który kojarzymy z dobrym jedzeniem, nartami, ale też skandalami obyczajowymi premiera-starca; mafią czy wiecznymi kawalerami przywiązanymi do swoich nadopiekuńczych mamuś, jest też jedną z gospodarczych potęg w Unii.

Pozostaje tajemnicą, jak uważani za leniwych i kochających biesiadować Włosi, zbudowali u siebie tak dobre drogi; sieci autostrad; infrastrukturę lotniczą, kolejową, no i przemysł, który tworzą wielkie koncerny działające na całym świecie.

Jednym z nich jest energetyczny moloch Eni (79 tys. pracowników w 85 krajach) pompujący 1,7 mln baryłek ropy na dobę i wydobywający prawie 100 mld m

3

gazu ziemnego w różnych zakątkach Europy i świata. Eni wydobywa surowce m.in. w Libii, Kenii, Cyprze, Kazachstanie, Wietnamie, no i w Rosji, gdzie ma złoża syberyjskie wspólnie z Gazpromem.

Od 45 lat Włosi utrzymują z Moskwą dobre kontakty, a biznesowy oportunizm dobrze im się do tej pory opłacał. Krok po kroku stali się najważniejszym zagranicznym partnerem Gazpromu i dziś mogą już wystąpić z otwartą przyłbicą w walce o swoje interesy.

Tak się dobrze składa, że walcząc teraz o swoje, Eni walczy też o nasze. Jeżeli uda się Włochom wyrzucić ze swoich kontaktów klauzulę zmuszającą do płacenia za 80-90 proc. zakontraktowanego gazu, nawet jeżeli się tyle danego toku nie potrzebuje, to włoską drogą pójdą i inni klienci Gazpromu.

Do tej pory warunek "take or pay" dawał Gazpromowi pewność zysków, niezależnie od sytuacji na rynku gazu. W 2012 r. koncern zarobił netto 38 mld dol., co wciąż pozostaje kwotą imponującą, chociaż niższą od rekordowych 45 mld dol. w 2011 r.

Eni ma w rękawie kilka asów w negocjacjach z Gazpromem. Przede wszystkim jest to gazociąg Południowy, gdzie Włosi są nie tylko największym odbiorcą, ale i inwestorem (20 proc. akcji w projekcie). A koszty tego gazociągu rosną. Jak obliczył Michaił Korczemkin z East European Gas Analysis - to już nie 15 mld euro, ale 50 mld euro (wraz z przesyłem na terenie Rosji i finansowaniem inwestycji). Gazprom musi na to znaleźć 40 mld euro, a resztę - zagraniczni partnerzy - niemiecki Wintershell, francuski TdF i właśnie Eni.

Rosjanie muszą więc Włochów dopieszczać, by nie stracić odbiorcy i inwestora. Ta świadomość jest po obu stronach stołu. Wprawdzie eksperci są zdania, że Rosjanie prędzej dadzą nowe zniżki, aniżeli zrezygnują z "take or pay", ale Włosi już pokazali, że potrafią dopiąć swego.

Teraz nie odpuszczą i pójdą do sądu. A jeżeli wygrają, to cała Europa zakrzyknie ze zdumienia "mamma mia" (wielkie nieba). I ja także.

Odwiedzając w styczniu Włochy, zdałam sobie sprawę, że kraj, który kojarzymy z dobrym jedzeniem, nartami, ale też skandalami obyczajowymi premiera-starca; mafią czy wiecznymi kawalerami przywiązanymi do swoich nadopiekuńczych mamuś, jest też jedną z gospodarczych potęg w Unii.

Pozostaje tajemnicą, jak uważani za leniwych i kochających biesiadować Włosi, zbudowali u siebie tak dobre drogi; sieci autostrad; infrastrukturę lotniczą, kolejową, no i przemysł, który tworzą wielkie koncerny działające na całym świecie.

Pozostało 82% artykułu
Energetyka
Inwestorzy i przemysł czekają na przepisy prawne regulujące rynek wodoru
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej