Dmitrij Miedwiediew wie, że budżet Rosji zależy od ceny ropy (połowa wpływów to eksport ropy i gazu) i ma się tym lepiej, im ropa droższa. Dziś podczas wizyty na Kaukazie nazwał skok cen na rynku krajowym „obiektywnym procesem", cytuje Interfaks.

Ceny na rosyjskich stacjach nie rosły od początku roku, bo Kreml ostrzegł koncerny przed podwyżkami. Ale od 29 lipca do 14 sierpnia skoczyły o 3,2 proc.. Władze już poprosiły producentów, by nie eksportować więcej benzyny. Także organy antymonopolowe ostrzegły, że nie ma uzasadnienia do wzrostu cen na rynku hurtowym.

Jednak producenci chcą powetować sobie niską cenę na rynku krajowym większym eksportem. A to może oznaczać powtórkę z wiosny 2012, gdy w kraju wydobywającym najwięcej ropy na świecie (514 mln l w ub. roku z czego połowa na eksport), brakowało paliw na stacjach.

W 2008 r ropa marki Brent kosztowała 130 dol., w kryzysowym 2009 śr. 77,91 dol. w koncu 2010 r - 93,23 dol. w końcu ubiegłego roku 110,8 dol. a w połowie sierpnia - 110,7 dol..Rosyjska marka Urals jest średnio o 2-3 dol. tańsza.