Amerykańskie władze proponują firmom wydobywczym nowe obszary wiertnicze, tym razem na terenie podmorskiego szelfu. Według komunikatu resortu zasobów wewnętrznych jest to plan na lata 2017-2022. Przypomnijmy, że boom łupkowy wysunął pięć lat temu Stany Zjednoczone na światowego lidera wydobycia gazu. A w ciągu dekady gaz w USA potaniał czterokrotnie. Dzięki technologii łupkowej wzrosło też wydobycie gazu z 8 mln baryłek/dziennie w 2008 r do ponad 10 mln w ub. roku. USA importują coraz mniej ropy i są bliskie zniesienia liczącego ponad 40 lat zakazu eksportu tego surowca.
Waszyngton chce teraz przekazać koncernom 14 działek w ośmiu rejonach swojego podmorskiego szelfu. Dziesięć z nich znajduje się w Zatoce Meksykańskiej, trzy u wybrzeża Alaski a jedna w południowej części amerykańskiego Atlantyku.
- Bezpieczny i odpowiedzialny rozwój wydobycia naszych surowców energetycznych jest kluczowym elementem polityki administracji, skierowanym na wsparcie tworzenia nowych miejsc pracy w USA oraz na zmniejszenie naszej zależności od importu ropy - uzasadniła szefowa resortu Sally Jewell.
Określiła plan jako „zbilansowana propozycja, która umożliwia prace na 60 proc. dotąd nietkniętych, ale technicznie dostępnych złożach". Podkreśliła, że rząd „chroni te rejony, które są specyficzne w rozpracowaniu", cytuje agencja Prime.
Słowa te skierowane są przede wszystkim do ekologów, którzy dobrze pamiętają, zawinioną przez koncern BP katastrofę na platformie Deep Horizont w Zatoce Meksykańskiej.