Elektrownia w Ostrowcu jest na ukończeniu, ale specjaliści ostrzegają, że jej podłączenie do sieci pociągnie za sobą poważne ryzyko dla całego systemu zasilania Białorusi. Obecnie moc systemowa to 10 GW, a po podłączeniu siłowni jądrowej wzrośnie aż o 24 proc. czyli 2,4 GW.
– Trudności będą związane z czasowymi zmianami mocy, jej wzrostem, spadkiem obciążeń. Te skoki trzeba będzie wesprzeć wykorzystując istniejące rezerwowe moce. Jednak ich tworzenie jest opóźnione – mówi Władimir Bobrow, główny inżynier Belenergo – krajowego operatora sieci elektrycznych, dla gazety Energetyka Białorusi.
CZYTAJ TAKŻE: Litewska blokada białoruskiej atomówki
Teoretycznie w sytuacji, kiedy pojawiają się dodatkowe moce, można, by je przepuścić przez sieci sąsiadów – Litwy, Rosji czy Ukrainy. Ale już dziś wiadomo, że i z tym będzie kłopot.
– Musimy wziąć pod uwagę stosunek (negatywny-red) Republiki Litwy do budowanej elektrowni w Ostrowcu. A także planowane odłączenie republik nadbałtyckich od wspólnego systemu zasilania z Rosją i Białorusią (tzw. system BRELL -red) i ich przyłączenie do systemu Europy Środkowej (a tak naprawdę Zachodniej przez Polskę i Finlandię -red). Podobna sytuacja występuje na Ukrainie, która też planuje podłączenie do systemu krajów Unii – dodał Bobrow.
Nuclear Power Plant /Bloomberg
Dlatego „wystarczająco skomplikowane” będzie zapewnienie stabilnej pracy elektrowni atomowej, przy jednoczesnym zapewnieniu niezawodności całego systemu energetycznego Białorusi. Ma to też związek ze specyfiką białoruskiego systemu, gdzie elektrociepłownie i elektrownie kondensacyjne, w zależności od zainstalowanej mocy, są dzielone w stosunku około 50/50.
– Ze względu na nierówność dziennego zużycia energii, zapewnienie obiegu rezerwy stworzy dla nas problem, w szczycie obciążenia systemu będzie w stanie zapewnić 1200 MW takiej rezerwy, ale gdy zużycie zacznie spadać, nadmiar mocy wzrośnie. Co z nim zrobić w godzinach nocnego spadku zapotrzebowania? Nadal nie jest to do końca jasne – przyznał główny inżynier.