W połowie czerwca weszła w życie największa w ostatnim czasie zmiana na rynku energii. Chodzi o rynek bilansujący (RB), który jest miejscem, gdzie dokupuje się energię lub ją sprzedaje, aby być w pełni zbilansowanym. Pierwsze wnioski ze zmian można wyciągnąć już teraz.
Stan energetyki
Ilość produkowanej energii zawsze musi odpowiadać zapotrzebowaniu, inaczej może dojść do zakłócenia i awarii o skali systemowej. O równowagę podaży i popytu dbają Polskie Sieci Elektroenergetyczne, które wykorzystują do tego RB. Na tym rynku uczestnicy rynku dokupują energię potrzebną, a wcześniej niezakontraktowaną albo sprzedają nadwyżki wyprodukowanej energii bez kontraktu. Ceny były wcześniej wyznaczane urzędowo na podstawie algorytmów, teraz wycenia to rynek. Wartości cen mocy bilansujących zależą od ofert składanych przez ich dostawców.
Co ważne, RB nie służy handlowi energią – ten odbywa się na rynkach hurtowych prowadzonych m.in. przez TGE. Dotychczas, przed reformą RB, cena na nim nie różniła się znacząco od cen na „normalnych” rynkach hurtowych. Uczestnicy rynku bilansującego nie mieli zatem bodźca do tego, żeby precyzyjnie planować pracę swoich jednostek lub aktywnie reagować na sytuację w systemie. Urynkowienie RB poprzez składanie ofert miało to zmienić.
Czytaj więcej
Nowe cenniki za prąd na kolejne miesiące oznaczają dla większości obywateli niewielkie – przynajmniej na razie – podwyżki, rzędu nie więcej niż 30 zł w skali miesiąca.