Największa spółka elektroenergetyczna podkreśliła, że w 2021 r. całkowite koszty zakupu uprawień do emisji CO2 wyniosły w PGE blisko 8,5 mld zł. – Warto to zestawić z naszymi nakładami finansowymi na transformację energetyczną do 2030 r. Chcemy wydać na ten cel 75 mld zł. Rosnąca niestabilność na rynku uprawień do emisji C02 nie sprzyja planowaniu transformacji. Ostatnie znaczące spadki cen, w momencie agresji Rosji na Ukrainę wskazują tylko na ryzyko spekulacji na rynku oraz brak dostępu do informacji, braku narzędzi, na co zresztą wskazywał europejski nadzór finansowy (ESMA) – powiedział prezes PGE Wojciech Dąbrowski.
Zdaniem PGE niezbędne jest ograniczenie dostępu instytucji finansowych do rynku uprawnień do emisji CO2. – Raport unijnej agencji ESMA pokazuje, że nawet 2/3 uprawnień na rynku jest w dyspozycji instytucji finansowych ze strategią buy and hold, aby w odpowiednim czasie spieniężyć te uprawnienia z odpowiednim zyskiem. Są to często podmioty zarejestrowane na Kajmanach, więc natura ich działalności nie dotyczy dekarbonizacji w Europie, ale zarabiania – powiedziała Wanda Buk, wiceprezes Polskiej Grupy Energetycznej. Podkreśliła, że konieczne jest także wprowadzenie mechanizmu kontrolnego.
Przedstawicielka PGE cytując tezy raportu podkreśliła, że należy wprowadzić limity udziału instytucji finansowych na poziomie indywidulanym lub generalnym. Niezbędna jest także – zdaniem PGE – reforma MSR (mechanizm stabilności rynkowej EU ETS.) – Zgodnie obecnymi zapisami MSR, jeśli na rynku jest więcej niż 839 mln uprawnień, zaczynamy ściągać ilość uprawnień o 24 procent każdego roku. Musimy ten mechanizm zmienić MSR powinna reagować w odniesieniu do progu cenowego. Uzależnienie podaży od cen zmniejszyłoby ryzyko spekulacji i krótkoterminowe oddziaływanie zmienności cen. Artykuł 29a (dyrektywy EU ETS) nigdy nie został zastosowany pomimo sytuacji odbiegającej od normy. Musimy te progi zmienić – powiedziała Wanda Buk. Nie zdradziła ona jednak pułapu cenowego, tłumacząc, że mamy zbyt mało informacji.
Prezes Dąbrowski powiedział, że najkorzystniejsze byłoby zawieszenie systemu EU ETS. – Po naszych rozmowach w Strasburgu z europosłami, wiemy, że nie ma na to zgody politycznej, więc reforma zaproponowana przez nas to rozwiązanie, które może zostać poparte przez kraje w sytuacji takiej jak Polska – powiedział Dąbrowski.