Jednak skala podwyżek z jakimi muszą się zmierzyć przedsiębiorcy jest potężna. Tu już nie ma taryf i bonusów. I o ile w rachunkach gospodarstw domowych za prąd i gaz zobaczymy pomniejszone mimo wszystko wzrosty za energię, to już podwyżki które dotykają przedsiębiorstwa przełożą się na inne towary i usługi które kupujemy wszyscy każdego dnia, a to oczywiście jeszcze bardziej nakręci inflację. W przyszłym roku wcale nie musi być lepiej.
Czy inni mają gorzej? No mają, tylko marna to pociecha. Nasz wysokoemisyjny węgiel za który musimy płacić coraz więcej pieniędzy kupując uprawnienia do emisji CO2 był konkurencyjny wobec energii z gazu, gdy cena błękitnego paliwa sięgała blisko 2000 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. I wspieraliśmy naszym prądem sąsiadów bardziej zależnych od energetyki gazowej.
Skala wzrostu cen gazu w tym roku – do czego walnie przyczynił się Gazprom ograniczający dostawy surowca do Europy – jest porównywalna ze skalą podwyżki cen ropy w latach 70-tych która doprowadziła do kryzysu naftowego. Pytanie w jaki sposób obecny kryzys energetyczny wpłynie na tempo transformacji energetycznej, szczególnie w Europie. Wrócimy do wysokoemisyjnego i szkodzącego klimatowi węgla, czy dokonamy tygrysiego skoku w kierunku nowych technologii energetycznych. Historia pokazuje, że to właśnie wyzwania związane z wojnami czy podbojem kosmosu nakręcały innowacyjność gospodarki. Może tym razem kryzys energetyczny dostarczy nam nowych rozwiązań z zakresu magazynowania energii. Liczę również, że wysokie ceny energii zmuszą ich konsumentów do lepszego gospodarowania prądem i gazem. Obecny kryzys to również świetny czas na zwiększanie efektywności energetycznej.