Na piątkowym specjalnym posiedzeniu Sejmu omawiana ma być ustawa o zmianie podatku akcyzowego i innych ustaw, która ma ochronić odbiorców energii elektrycznej przed skokowym wzrostem cen prądu w 2019 r. W ustawie przewidziano przede wszystkim obniżenie podatku akcyzowego (z 20 do 5 zł za MWh) oraz dziesięciokrotne obniżenie opłaty przejściowej wnoszonej przez gospodarstwa domowe.
![](https://grafik.rp.pl/g4a/1393476,805428,9.jpg)
Przedstawiając projekt tej ustawy, premier Mateusz Morawiecki obiecał, że dzięki niej skorzystają także samorządy. Bo dla miast ceny energii elektrycznej wzrosły nawet o 50–70 proc. i wielu lokalnych włodarzy ostrzegało, że będzie musiało podnieść opłaty za usługi publiczne, takie jak dostawy wody, ciepła, transport publiczny itp.
Resort energii wyliczył, że średnia cena w kontrakcie rocznym na Towarowej Giełdzie Energii oscylowała w listopadzie 2017 r. na poziomie 174 zł za MWh, a w listopadzie 2018 r. (w kontrakcie na 2019 r.) – na poziomie 287 zł/MWh (czyli o 65 proc. wyższym).Jeszcze w przedświątecznym tygodniu pojawiały się przecieki, że rząd przygotuje specjalne rozwiązania, które zmuszą dostawców energii elektrycznej do renegocjowania zawartych już umów i kontraktów m.in. z takimi odbiorcami jak właśnie samorządy.
Czytaj także: Rachunki za prąd zależne od politycznych decyzji
W noweli ustawy o podatku akcyzowym takich szczególnych rozwiązań jednak nie ma. I powstaje pytanie, czy miasta i gminy – zgodnie z obietnicą premiera – tak naprawdę będą chronione przed drożejącą energią.