Nowe otwarcie przy budowie atomu

Przyspieszamy prace, a część tych planowanych w ramach przyszłej umowy na budowę elektrowni w Choczewie zrealizujemy już w ramach umowy pomostowej, którą chcemy zawrzeć jak najszybciej – mówi Leszek Juchniewicz, prezes Polskich Elektrowni Jądrowych.

Publikacja: 08.11.2024 04:02

Leszek Juchniewicz, prezes Polskich Elektrowni Jądrowych

Leszek Juchniewicz, prezes Polskich Elektrowni Jądrowych

Foto: Polskie Elektrownie Jądrowe

Kończy się powoli rok 2024. Jakie kamienie milowe projektu budowy elektrowni jądrowej udało się w tym roku osiągnąć?

Przede wszystkim na poważnie weszliśmy na plac przyszłej budowy, rozpoczynając na Pomorzu działania poprzedzające samą budowę. Po wycięciu pod teren przyszłej elektrowni ok. 35 hektarów lasu i przygotowaniu terenu rozpoczęliśmy pogłębione badania geologiczne. Odwierty badawcze realizowane przez wykonawcę są w trakcie prac. Zależy nam na bardzo dużej dokładności wyników, dlatego w sumie tych odwiertów będzie kilkaset i będą realizowane w kilku kampaniach badawczych. Ta obecna potrwa do pierwszego kwartału przyszłego roku, a w międzyczasie rozpocznie się kolejna, tak by nie tracić czasu. Teraz realizowane odwierty są prowadzone w dużej mierze na terenie, na którym staną przyszłe fundamenty reaktorów jądrowych. Będą jeszcze inne odwierty pod pozostałe budynki, a wszystko po to, by po amerykańskiej stronie mógł postępować proces projektowania elektrowni, a po naszej uzyskiwania kolejnych decyzji administracyjnych.

Czytaj więcej

Elektrownia atomowa w Polsce. Potrzebna nowa umowa po wyborach w USA

W przypadku inwestycji na Pomorzu latami nie działo się nic, a przyspieszenie właściwie nastąpiło dopiero od 2023 roku. W tym roku, jak tylko mogliśmy, nadrabialiśmy stracony czas i skorygowaliśmy sporo błędów naszych poprzedników. Próbujemy ten projekt „ucywilizować”, aby we współpracy z Amerykanami być równorzędnym partnerem. Udało nam się znormalizować relacje z nimi, tak by teraz przebiegały one na partnerskich warunkach. Chodzi o umowę na zaprojektowanie elektrowni – ESC (Engineering Services Contract – przyp. red.) podpisaną we wrześniu 2023 roku. Czas jej realizacji, a więc 18 miesięcy od momentu podpisania, upływa w pierwszym kwartale 2025 roku.

Co rozumie pan przez pojęcie „normalizacji relacji” z Amerykanami?

Chodzi o korekty w półtorarocznej cezurze czasowej, jaką mamy na realizację tej umowy. ESC miała z jednej strony posłużyć przygotowaniom do umowy EPC (Engineering, Procurement and Construction – przyp. red.), która będzie kompleksowym kontraktem na budowę, a z drugiej także dostosowaniu elektrowni jądrowej do warunków lokalnych i polskich regulacji.

A umowa ESC z Amerykanami była dotychczas realizowana w partnerski sposób?

Nie do końca. W moim przekonaniu, a także w ocenie specjalistów oraz prawników – bo poddaliśmy ją takiemu audytowi – nie zawsze w sposób właściwy i transparentny zabezpieczała interesy polskiej strony. Można powiedzieć, że nasi poprzednicy ulegli w procesie negocjacji pewnej presji partnera i zgodzili się na różne rozwiązania, które nie zawsze okazały się korzystne. Kiedy wczytaliśmy się we wszystkie dokumenty i przeanalizowaliśmy trwające działania, okazało się, że trzeba zawrzeć porozumienie, które połączy umowy ESC i EPC, umożliwiając kontynuację prac w założonych terminach. Dlatego też razem z Amerykanami pracujemy nad umową Engineering Development Agreement (EDA), która w sposób precyzyjny, bardziej niż ESC, określa zakres naszych oczekiwań. Chcemy dokładnie wiedzieć, jakie efekty prac i kiedy otrzymamy, jakiej będą jakości i ile każdy z nich będzie kosztować. Z drugiej strony, współpraca z konsorcjum Westinghouse-Bechtel znacznie ułatwia nam rozmowy w sprawie finansowania. Finalizujemy właśnie rozmowy z kolejnym partnerem, który po EXIM Banku dołączy do finansowania elektrowni jądrowej na Pomorzu. W sumie da nam to deklaracje na równowartość kilkudziesięciu miliardów złotych.

Czytaj więcej

Polska nawiązuje atomową współpracę z Japonią. Resort ucina spekulacje o elektrowni

Czy prawdą jest, że od momentu zawarcia umowy ESC, a więc od września 2023 roku, każdego dnia płacimy Amerykanom 1,5 mln dol. bez dostępu do wiedzy, za co dokładnie płacimy?

Analizując wcześniejszą sytuację w projekcie, dostrzegliśmy symptomy wydawania pieniędzy bez szczegółowej wiedzy, na co są przeznaczane. Tymczasem nasze wydatki muszą podlegać rygorowi gospodarności i racjonalności. Kwotę wynagrodzenia strony amerykańskiej ciężko uśrednić, gdyż umowa z konsorcjum jest obwarowana różnymi zapisami warunkującymi płatności i ma też zapisy o poufności. Uśrednianie z natury jest też obarczone błędem, ale nawet gdyby to zrobić, to ta kwota jest nieprawdziwa i wyolbrzymiona. Trzeba też pamiętać o kontekście – projekt, który realizujemy, jest ogromny i daje duży potencjał korzyści dla kraju. To, co już udało się nam poprawić, to m.in. dostęp do bieżących i szczegółowych informacji, co w danym momencie Amerykanie robią w ramach zawartej umowy. Mamy też lepszy dostęp do amerykańskiej dokumentacji, a czas reakcji na nasze pytania i prośby uległ poprawie. Wiele elementów zmieniło się więc na naszą korzyść. Uwzględniając te zmiany, budujemy teraz elementy przyszłej umowy EPC, czyli właśnie tego generalnego końcowego wykonawstwa elektrowni. W jej ramach chcemy mieć pełną wiedzę o każdym aspekcie realizacji projektu niezależnie od jego złożoności.

Czy umowa pomostowa nie przełoży się na wydłużenie prac przygotowawczych i w konsekwencji wydłużenie harmonogramu?

Nie, jest wręcz przeciwnie. Amerykanie nie zdążą z zakończeniem realizacji prac w ramach czasu przewidzianego na umowę ESC. Dlatego umowa pomostowa spełni w tej sytuacji dwie główne funkcje. Z jednej strony pozwoli nam przygotować zarys i kształt umowy EPC, a z drugiej będzie już zawierała niektóre prace, które pierwotnie miały być realizowane właśnie w ramach umowy na wykonawstwo. Dlatego też ta umowa – mimo że wcześniej nieplanowana – nie wydłuży, a wręcz skróci nam ten etap prac. Tak jak wspomniałem, umowa ESC nie jest do końca partnerska i była dość jednostronna. Nasza współpraca, mniej więcej na przełomie sierpnia i września, zmieniła swój charakter w trybie roboczych spotkań, kiedy to przekazaliśmy Amerykanom prośbę o zmianę sposobu współpracy.

Jak Amerykanie ustosunkowali się do zmian warunków kooperacji?

Przyjęli ją do wiadomości. Na jednym z ostatnich spotkań z wysokim kierownictwem konsorcjum Westinghouse-Bechtel zakomunikowaliśmy zmianę modelu współpracy na bardziej partnerski. Amerykanie przyjęli to do wiadomości na pierwszym spotkaniu, a na drugim byli już przygotowani, aby realnie spełnić nasze oczekiwania.

Jedną ze zmian jest na przykład fakt, że umowa pomostowa jest negocjowana ze stroną amerykańską przy współudziale najwyższego kierownictwa Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej, która stoi na straży interesów Skarbu Państwa. Prokuratoria ma bardzo duże doświadczenie w negocjacji ważnych kontraktów. Brała aktywny udział na przykład przy rozmowach dotyczących offsetu towarzyszącego zbrojeniom, gdzie początkowo wydawało się, że nie ma pola manewru, a za sprawą Prokuratorii wypracowywano rozwiązania korzystne dla kraju. Co więcej, projekt elektrowni jądrowej na Pomorzu jest projektem polskim i to zarówno w warstwie merytorycznej, jak i symbolicznej. Dlatego zmieniliśmy też takie drobne z pozoru rzeczy jak to, że negocjacje toczą się po polsku i kolejna umowa będzie spisana po polsku, a nie tylko przetłumaczona z angielskiego. Chcę także podkreślić, że rozmowy toczą się w dobrej atmosferze. Mamy harmonogram spotkań z kierownictwem konsorcjum Westinghouse-Bechtel, a w międzyczasie będą się toczyć rzeczowe negocjacje w poszczególnych obszarach. Na czele powołanego zespołu stoi wiceprezes spółki Piotr Piela.

Jaki jest plan pracy w 2025 roku w Choczewie, na terenie przyszłej elektrowni?

W sierpniu wystąpiliśmy do wojewody pomorskiej o pozwolenie na prace przygotowawcze, które chcielibyśmy uzyskać, tak by w przyszłym roku móc te prace prowadzić. Będą one polegały na wycince kolejnych obszarów lasu, bo mamy tam przeznaczony do tego teren rzędu łącznie ponad 330 hektarów.

Czytaj więcej

Premier nadal nie wskazał nowego pełnomocnika odpowiedzialnego za atom. Są kandydaci

Chcemy też działać w sposób zrównoważony i rekompensować naturze tę wycinkę dodatkowymi działaniami, mimo że nie jesteśmy do nich zobligowani. Weszliśmy w porozumienie z Nadleśnictwem Choczewo i sprawdzamy, czy jest możliwe nadprogramowe zalesienie. W przyszłym roku będziemy też przygotowywać kolejne obszary pod prace geologiczne, o których wspomniałem na początku, a które są niezbędne w postępującym procesie przygotowywania inwestycji. Kluczowe jest także uzyskanie aprobaty Komisji Europejskiej i przyznanie nam pomocy publicznej w zakresie budowy i eksploatacji tej elektrowni. Dopóki nie otrzymamy tej zgody, nie podpiszemy umowy EPC, a również chcielibyśmy ją zawrzeć do końca przyszłego roku.

Pojawiły się spekulacje, że wcześniejsze badania dotyczące gruntu nie były przeprowadzone w sposób dokładny i że ten grunt pod przyszłą elektrownię nie daje gwarancji jej bezpiecznej i stabilnej pracy...

To plotki niemające obecnie pokrycia w rzeczywistości. Badania dotyczące lokalizacji elektrowni jądrowej były przeprowadzane w sposób dokładny i zgodnie z wymaganiami badań lokalizacyjnych, a w ich ramach badano oczywiście także grunt. My oczywiście część tych badań teraz uszczegóławiamy, bo wcześniej nie odbywały się choćby w takim zakresie jak obecnie. Wyniki będą wykorzystane w pracach projektowych na potrzeby posadowienia obiektów budowlanych elektrowni w sposób bezpieczny. Sposób wzmocnienia gruntu zostanie określony na podstawie otrzymanych wyników badań, ale na chwilę obecną nie przewidujemy palowania pod tak zwaną wyspę jądrową.

A nie boi się pan, że właśnie te koszty palowania zwiększą nakłady inwestycyjne?

Priorytetem dla nas jest bezpieczeństwo, więc jeśli będzie to niezbędne, to zastosujemy takie rozwiązanie i je sfinansujemy, ale w tej chwili jest za wcześnie, by o tym przesądzać. Projekt jest jednak zadaniem złożonym, więc nawet gdyby pojawiła się potrzeba zwiększenia wydatków w jednym jego elemencie, to niewykluczone, że w ramach ostatecznego rachunku finansowego uda się ją zmitygować, obniżając wydatki w innym. Raz jeszcze jednak powtarzam: na razie sygnałów o potrzebie palowania nie mamy.

Pojawią się także sugestie, że w departamentach merytorycznych PEJ odpowiedzialnych za inwestycje są braki kadrowe...

Również nie są to prawdziwe informacje. Nie mamy braków kadrowych. Prawdą jest natomiast, że cały czas rekrutujemy nowe osoby, gdyż nasz projekt idzie naprzód. Mamy też przypadki ekspertów, którzy kiedyś w spółce pracowali, ale odeszli ze względów personalnych i teraz widząc, że nastąpiła konkretyzacja działań, są otwarci na powrót. Prowadzimy więc różne rozmowy kadrowe. Przypomnę, że wreszcie w tym roku – z tego, co słyszmy – rząd ma podjąć decyzję o dokapitalizowaniu spółki PEJ kwotą do 60 miliardów złotych. Rząd złożył także w połowie września do Komisji Europejskiej wniosek o uznanie pomocy publicznej dla tej elektrowni. Coraz więcej mamy więc dowodów na to, że projekt będzie konsekwentnie realizowany i mówiąc kolokwialnie – uda się go dowieźć w zadanym czasie. No i stąd powrót lub zamiar powrotu do nas kilku istotnych osób. Chciałbym także podkreślić, że wbrew niektórym spekulacjom nie zamykamy się na współpracę ze specjalistami z zagranicy. Nie chcemy jedynie, by byli oni osobami wiodącymi w projekcie. Ich zadania obejmują raczej pełnienie funkcji doradczych i przekazywanie wiedzy zdobytej na innych projektach jądrowych.

Wcześniej tego nie było?

Nie dzielili się wiedzą w takim stopniu, w jakim byśmy oczekiwali. Nie było takiej współpracy z polskim zespołem i transferu wiedzy. Jako Polska nie powinniśmy mieć kompleksów w branży jądrowej. Na świecie są polscy specjaliści z doświadczeniem w branży jądrowej i my także z takich osób korzystamy, ściągając ich z powrotem do kraju. Zmieniliśmy też strukturę organizacyjno-funkcjonalną spółki, gdyż wcześniej nie sprzyjała ona realizacji projektu, i konsekwentnie porządkujemy prace zespołów projektowych dotyczących poszczególnych zagadnień tego projektu. Każdy taki zespół musi mieć konkretny obszar pracy, zadanie, kierownika, budżet i termin realizacji. Wydaje się, że to podstawa, ale tego do tej pory często tutaj nie było, więc musieliśmy to przeorganizować.

W spółce występuje luka kadrowa?

Nie. Przypomnę, że nasza spółka zatrudnia obecnie około 400 osób. To, co nazwał pan luką kadrową, to raczej normalna rotacja. W ramach postępu projektu i rozwijania spółki tylko w tym roku planujemy zatrudnić jeszcze około 80 osób – głównie inżynierów, specjalistów od kwestii środowiskowych czy też pozwoleń inwestycyjnych. W naszej firmie trwa permanentny nabór wynikający z postępu projektu.

Kto jest obecnie głównym inżynierem kontraktu (ang. Chief Nuclear Officer)?

Nowym Chief Nuclear Officerem jest Bartosz Sośnik, który ma wieloletnie doświadczenie z pracy w różnych elektrowniach jądrowych. Jednocześnie dotychczasowy CNO, czyli Philippe Bordarier, będzie pełnił swoją funkcję do końca roku. Kilka tygodni temu poinformował nas, że zamierza zmienić projekt. Obecnie więc mamy de facto dwie osoby na tym stanowisku i trwa przekazywanie obowiązków. Bordarier i Sośnik razem zarządzają więc kwestią jądrową w projekcie, a od stycznia 2025 roku na tym stanowisku pozostanie Sośnik.

PKP PLK, GDDKiA rozpoczynają prace dotyczące budowy linii kolejowych i dróg pod teren przyszłej elektrowni. Kto te prace koordynuje?

Nasza spółka. Otrzymaliśmy bowiem stosowne uprawnienia do koordynowania związanych z atomem działań Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, PKP PLK, Urzędu Morskiego, a także Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Od października do grona podmiotów realizujących inwestycje towarzyszące elektrowni jądrowej na Pomorzu dołączyła też gdańska Energa, która dostarczy energię na teren budowy. Musimy się spieszyć, bo z infrastrukturą towarzyszącą musimy być gotowi za około cztery lata, czyli w latach 2028–2029. Koszt tych prac to około 4,7 miliarda złotych. Aby udało się najpierw konsekwentnie monitorować, a ostatecznie zrealizować je w terminie i w budżecie, wypracowaliśmy w lipcu projekt harmonogramu skonsolidowanego naszej elektrowni oraz inwestycji towarzyszących. Przedłożyliśmy go do biura pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej i we wrześniu pełnomocnik zatwierdził ten harmonogram. Pod koniec października przyjęliśmy także strategię pozyskiwania elementów konstrukcyjnych o długim terminie dostaw, aby móc to odpowiednio zaplanować, co determinuje dotrzymywanie terminów. Elementy zamierzamy zamawiać my, ale za wybór dostawców ma odpowiadać amerykańskie konsorcjum. Będziemy jednak nalegać, by ten wybór odbył się w otwartej i konkurencyjnej procedurze.

Ten harmonogram, pod którym widnieją podpisy decydentów, jak pełnomocnik rządu, poza pracami przygotowawczymi uwzględnia także rozpoczęcie budowy i jej zakończenie?

Tak, w 2028 roku wylewamy pierwszy beton pod budowę elektrowni, a pod koniec 2035 roku kończymy budowę pierwszego z trzech reaktorów elektrowni. Potem rok potrwają m.in. testy i synchronizacja z systemem energetycznym. Komercyjna praca pierwszego reaktora powinna ruszyć w 2036 roku.

Czy zarząd spółki podpisał się pod dokumentami, które zakładają obecny harmonogram rozpoczęcia prac budowlanych w 2028 roku i zakończenia budowy pierwszego reaktora w 2035 roku?

Tak, te terminy są właśnie w harmonogramie skonsolidowanym i zarząd spółki, a więc ja oraz wiceprezes Piotr Piela, ma odwagę cywilną wziąć odpowiedzialność za ten harmonogram i oczywiście pod tymi datami, o których pan mówi, jesteśmy podpisani. Przy czym, kierując się praktyką, wskazaliśmy dwa harmonogramy – deterministyczny i probabilistyczny. Deterministyczny to ten, którego chcemy dotrzymać, a probabilistyczny zakłada materializację różnych dodatkowych ryzyk, ponieważ chcemy być przygotowani na każdą ewentualność.

Ten obarczony ryzykami – jak duży zakłada poślizg?

Jest tam kilka wariantów w zależności od założonych negatywnych scenariuszy. Niemniej wszyscy są optymistami, a samo konsorcjum amerykańskich firm zapewnia nas o dotrzymaniu terminów. Chciałbym jednak wspomnieć o pewnym ryzyku – chodzi o wydolność Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku, która wydaje decyzje nie tylko dla nas, ale także dla inwestycji towarzyszących. W tej chwili leży tam pięć wniosków naszych partnerów. Nie wiemy, jak szybko będą one procedowane. Jeśli więc RDOŚ dysponowałby większą liczbą zatrudnionych osób, to na pewno pozytywnie przełożyłoby się to na nasze wnioski.

Czy błędem poprzedników była rezygnacja z przetargu na dostawcę technologii?

To kolejny fake news. Nie do końca jest bowiem prawdą, że wybór wykonawcy miałby nastąpić z pominięciem zasad konkurencyjności. W tej kwestii toczył się bowiem blisko roczny dialog z Komisją Europejską, który prowadził rząd wspierany przez spółkę. Strona polska przedstawiała argumenty, które przemawiały za wyborem technologii i realizacji projektu przez stronę amerykańską choćby z racji na unikalną technologię Westinghouse. Polsce zależało też na maksymalnej możliwej mocy do wykorzystania w miejscu realizacji inwestycji, tak by generować jak najwięcej stabilnej, bezpiecznej i przyjaznej dla środowiska energii elektrycznej, by jak najszybciej odchodzić od węgla. Dzięki wyborowi amerykańskiej technologii na tym terenie staną trzy reaktory, a w przypadku pozostałych dwóch ofert byłyby to tylko dwie jednostki o mniejszej łącznej mocy zainstalowanej niż przy wyborze AP1000. Wybierając ofertę amerykańską, zmaksymalizowano więc moc i zoptymalizowano wykorzystanie powierzchni. Reaktory AP1000 są też wyposażone w liczne pasywne systemy bezpieczeństwa i był to również jeden z istotnych czynników wpływających na postawienie właśnie na tę technologię.

A jak Komisja Europejska patrzy na taki sposób wyboru dostawcy?

Komisja Europejska po tym blisko rocznym dialogu przyjęła do wiadomości naszą argumentację. W tego typu sprawach nie ma formalnych decyzji, ale w trybie roboczym otrzymaliśmy zapewnienie, że Komisja uznaje naszą argumentację, a żadnych uwag do tego procesu nie będzie. Są to zapewnienia ujęte w korespondencji między biurem pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej a Komisją Europejską.

Kończy się powoli rok 2024. Jakie kamienie milowe projektu budowy elektrowni jądrowej udało się w tym roku osiągnąć?

Przede wszystkim na poważnie weszliśmy na plac przyszłej budowy, rozpoczynając na Pomorzu działania poprzedzające samą budowę. Po wycięciu pod teren przyszłej elektrowni ok. 35 hektarów lasu i przygotowaniu terenu rozpoczęliśmy pogłębione badania geologiczne. Odwierty badawcze realizowane przez wykonawcę są w trakcie prac. Zależy nam na bardzo dużej dokładności wyników, dlatego w sumie tych odwiertów będzie kilkaset i będą realizowane w kilku kampaniach badawczych. Ta obecna potrwa do pierwszego kwartału przyszłego roku, a w międzyczasie rozpocznie się kolejna, tak by nie tracić czasu. Teraz realizowane odwierty są prowadzone w dużej mierze na terenie, na którym staną przyszłe fundamenty reaktorów jądrowych. Będą jeszcze inne odwierty pod pozostałe budynki, a wszystko po to, by po amerykańskiej stronie mógł postępować proces projektowania elektrowni, a po naszej uzyskiwania kolejnych decyzji administracyjnych.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Atom
Putin zdecydował: Rosja przerywa dostawy uranu do USA
Atom
Polskie firmy będą współpracować przy budowie elektrowni jądrowej. Jest lista i zadania
Atom
Orlen będzie nadal rozwijał małe reaktory jądrowe z Synthosem. Jest porozumienie
Atom
Polskie Elektrownie Jądrowe zyskują kolejne finansowanie atomu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Atom
Amerykanie chcą potroić moce w atomie. Trump może poprzeć plany Bidena