Odchodzący ze stanowiska Mateusz Berger w kręgach osób odpowiedzialnych za realizację polskiego programu atomowego ma opinię bardzo sprawnego menedżera. – Położył podwaliny pod program budowy elektrowni jądrowej: analizy i prace były w drodze od kilku lat, ale odkąd objął stanowisko pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, przygotowania ruszyły z impetem – mówi „Rzeczpospolitej” osoba znająca kulisy prac.
Rzeczywiście, mniej więcej dziesięć minionych miesięcy to szereg konkretnych decyzji, które wyznaczały drogę od luźnej idei do konkretnego projektu: jesienią ubiegłego roku rząd zdecydował się na technologię AP-1000 amerykańskiej firmy Westinghouse, w ślad za tym poszły pierwsze umowy określające ramy współpracy, wybrano też wykonawcę całego projektu, amerykańską firmę Bechtel. Podpisana w maju umowa, dotycząca konsorcjum projektowego i usług inżynierskich, określa główne zasady współpracy między stronami, czyli – w zasadzie – symbolicznie zamyka etap przygotowań do realizacji projektu. Dosłownie na finiszu, w ostatni wtorek, rząd przyjął też uchwałę „w sprawie zapewnienia finansowania budowy elektrowni jądrowej o mocy elektrycznej do 3750 MWe na obszarze gmin Choczewo lub Gniewino i Krokowa”, która ma otwierać drogę dostępu do finansowania rzędu 60 mld złotych.