Według trzech osób najściślej zaangażowanych w zabezpieczanie systemów przed podobnymi hakerskimi atakami, głównym z podejrzanych jest Rosja. Możliwość taka jest bardzo niepokojąca ze względu na znany jej udział w atakach na sieci energetyczne Ukrainy, kiedy to testowała zaawansowane technologie informatyczne zakłócające dostawy energii.
Cienka czerwona linia
Rosyjscy hakerzy przykuli uwagę amerykańskich agencji wywiadowczych już w 2016 roku, kiedy to zaczęto ich podejrzewać o próby wpływania na wynik wyborów prezydenckich.
– Nie zwracamy uwagi na tego rodzaju fałszywe anonimy – stwierdził wówczas rzecznik Kremla Dmitry Peskov.
Jak twierdzą eksperci, nawet jeśli nie ma dowodów na to, że hakerzy dostali się do systemów kontrolnych elektrowni, konstrukcja złośliwego oprogramowania, jakim się posłużyli może sugerować, że będą co najmniej próbować.
Nie jest do końca pewne czy prezydent Donald Trump planował otwarcie pomówić o cyberatakach podczas piątkowego spotkania z prezydentem Putinem. W czwartkowym wystąpieniu w Warszawie Trump nazwał działania Rosji „działalnością destabilizującą” i nawoływał Rosję do – jak to nazwał – przyłączenia się do „wspólnoty krajów odpowiedzialnych”.