Na początek warto uściślić kilka faktów. Nasi przedmówcy wspominają, że polska energetyka zredukowała od 1990 roku emisje gazów cieplarnianych o 15%, tymczasem w rzeczywistości obniżono je o 30%. Ta pierwsza liczba dotyczy całkowitych emisji i to ich właśnie, a nie tylko tych z energetyki, dotyczą cele klimatyczne Unii Europejskiej. Podobnie w dalszej części możemy przeczytać pomyśle, by polski miks energetyczny był oparty na „70–80 proc. mocy netto z wiatru i ze słońca (przy małym wsparciu biogazu i wody)”. Padły nawet konkretne moce poszczególnych rodzajów odnawialnych źródeł energii (OZE), które przy wsparciu około 30 GW tradycyjnej energetyki (na przykład gazowej, a początkowo nawet węglowej) mogłyby tworzyć polski system elektroenergetyczny. Warto zadać sobie jednak pytanie jak taki udział OZE w mocy zainstalowanej przełoży się on na udział w produkcji energii.
Pozwoliliśmy sobie wykorzystać liczby zaproponowane przez panów Szuleckiego i Stępnia by przeprowadzić modelowanie matematyczne działania takiego systemu elekroenergetycznego. Instalacje OZE o takich mocach istotnie byłyby w stanie hipotetycznie wyprodukować energię odpowiadającą około 80% procent obecnego rocznego zapotrzebowania Polski na energię elektryczną, wynoszącego dziś około 170 TWh. Problem polega jednak na tym, że ze względu na zależność od pogody, dość często produkcja ta przekraczałaby zapotrzebowanie na moc (obecny rekord to niecałe 28 GW) i duża część potencjału produkcji (około 20 TWh) byłaby marnowana. System byłby przez 95% roku niezbilansowany, a dodatkowo rocznie w brakowałoby w nim 49 TWh, które musiałyby zostać wyprodukowane przy pomocy paliw kopalnych. Ostatecznie przełożyłoby się to na udział OZE wynoszący 70% oraz 30% paliw kopalnych, zapewne gazu ziemnego, słusznie krytykowanego przez naszych przedmówców w miksie energetycznym przedstawionym w PEP 2040.
O ile proponowany powyżej udział OZE uzyskany w stosunkowo krótkim czasie byłby obiecujący, należy jednak zastanowić się co dalej. Zakładając hipotetyczną możliwość utrzymania takiego tempa inwestycji i podwojenie w kolejnej dekadzie mocy OZE względem scenariusza panów Stępnia i Szuleckiego, osiągnęlibyśmy moce 80 GW ze słońca, 50 GW wiatru na lądzie i 20 GW wiatru na morzu. Inwestycja taka przełożyłaby się jednak tylko na 90% energii niskoemisyjnej (przy niewielkim wsparciu biogazu i wody), z takimi jak wcześniej wymaganymi mocami rezerwowymi w paliwach kopalnych. Widać zatem, że po wstępnej redukcji emisji, potencjał dekarbonizacyjny zależnych od pogody OZE wysyca się i przynosi coraz gorsze efekty. Sytuację mogłyby poprawić magazyny energii, ale nawet 20 GWh, czyli około 10% (wg prognoz UE) światowej produkcji systemowych magazynów energii do 2030 roku, zmieniłoby ten udział bardzo nieznacznie. A pamiętajmy, że wszystko to przy założeniu, że w najbliższych dekadach nie zwiększy się zużycie energii elektrycznej.
Docieramy tutaj do najważniejszego problemu w transformacji energetycznej. O ile sama budowa dużej ilości OZE, choć stanowi istotny wysiłek inwestycyjny, to faktycznie nie stanowi, jak napisali autorzy, wyzwania cywilizacyjnego. Jest nim integracja takiej ilości niesterowalnych źródeł odnawialnych z systemem. Wymaga ona bowiem znaczących inwestycji w infrastrukturę przesyłową i dystrybucyjną, zapewnienia odpowiednich mocy rezerwowych oraz znaczących zmiany w sposobie pracy całego systemu. Warunkiem sine qua non osiągnięcia rzeczywiście bezemisyjnego systemu w oparciu wyłącznie o źródła niesterowalne jest również olbrzymi przełom w technologiach magazynowania energii i ich masowa komercjalizacja.
Alternatywą dla czekania na tenże przełom są inwestycje w niskoemisyjne źródła sterowalne. Globalnie są to przede wszystkim energetyka wodna i jądrowa, ale w polskich warunkach geograficznych możliwa jest tylko ta ostatnia. Postulowane w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) 6–9 GW to dobry początek, ale za dekadę wypełnioną rozwojem OZE, może się nawet okazać, że to ciągle za mało. Nawiasem mówiąc PPEJ dotyczy budowy elektrowni jądrowych a nie, jak panowie Stępień i Szulecki napisali, gazowych i ma zdecydowany efekt proklimatyczny – zaledwie 9 GW mocy w atomie zsumowane z zaproponowanymi przez nich 75 GW OZE, dałoby więcej użytecznej energii niskoemisyjnej niż podwojenie mocy odnawialnych do 150 GW – 94%.