„Musimy jeszcze zbudować jedną taką siłownię, aby uciec od uzależnienia od węglowodorów. Ta elektrownia to szczęście, to dar” – zachwycał się w piątek Aleksandr Łukaszenko cytowany przez agencję państwową Belta. Elektrownia pod Ostrowcem to największy rosyjsko-białoruski projekt gospodarczy, którego generalnym wykonawcą jest Atomstroyexport (część Rosatomu). Trzy kilometry od granicy z Litwą, nad rzeką Wiliją płynącą do litewskiej stolicy i 260 km od polskiej granicy, stanęła instalacja z dwoma reaktorami WWER-1200 o łącznej mocy 2400 MW.
Dla pierwszej elektrowni jądrowej na Białorusi Rosjanie wykorzystali swój projekt generacji 3+, który jak dotąd działa od czterech lat w jednej elektrowni w Rosji. Zapewniają, że jest w pełni zgodny z międzynarodowymi normami i zaleceniami bezpieczeństwa MAEA. Nie zgadza się z tym Litwa, która od początku alarmowała, że siłownia jest budowana z pogwałceniem wielu zasad bezpieczeństwa (m.in. upadek korpusu reaktora, śmierć pięciu robotników) i zagraża całemu regionowi.
Koszt siłowni to ok 11 mld dol. z czego Rosja dała 10 mld dol. w formie kredytu na 25 lat. Dwa lata temu Łukaszenko domagał się od Moskwy rozłożenia spłat na 25 lat, ale Kreml odmówił.
Elektrownia jądrowa na Białorusi/AFP
W tym roku cena rosyjskiego gazu dla Białorusi to 127 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Strona białoruska nalega na jej zmniejszenie, bo w budżecie jest potężna dziura, a pożyczać pieniędzy reżimowi już nikt nie chce. W listopadzie białoruski premier Roman Gołowczenko powiedział, że Mińsk spodziewa się, że cena gazu ziemnego z Rosji na 2021 r będzie „atrakcyjna” czyli dużo niższa od obecnej.