Całkowite tegoroczne nakłady na białoruską elektrownię wyniosą 600 mln dol., z czego rosyjski kredyt eksportowy to 522 mln dol. – głosi komunikat ministerstwa energii Białorusi. W 2016 r wydatki na budowę siłowni wyniosły 512 mln dol. i gro sfinansowali także Rosjanie. Mińsk nie ma pieniędzy nie tylko na elektrownię atomową, nie potrzebną zupełnie w krajowych realiach, ale też na spłatę blisko 600 mln długo za rosyjski gaz.
Pomimo to prace przy elektrowni posuwają się do przodu, dzięki rosyjskim pieniądzom. W tym roku rozpoczną się prace przy m.in. dostawie wody technicznej i montażu korpusu reaktora. W 2016 r korpus spadł podczas transportu i Rosatom – wykonawca inwestycji, zobowiązał się, po upublicznieniu incydentu, go wymienić. Ekipy pracować też zaczną przy turboagregatach, montażu generatorów parowych oraz spawaniu głównego rurociągu cyrkulacyjnego.
Białoruska siłownia budowana jest blisko miasta Ostrowiec w rejonie grodzieńskim, 50 km od stolicy Litwy, co od początku wzbudzało protesty władz w Wilnie. Zdaniem Litwinów elektrownia stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa w całej Europie. Najbardziej na Litwie i w Polsce.
Siłownia ma mieć dwa reaktory o mocy 1200 MW każdy. Powstaje wg projektu AES-2600 typowej rosyjskiej siłowni jądrowej nowego pokolenia „3 plus”, z poprawionymi wskaźnikami ekonomicznymi oraz z zaostrzonymi normami bezpieczeństwa przyjętymi po katastrofie w Fukusimie w 2011 r. Pierwszy reaktor ma zacząć pracę w 2019 r.