Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" oraz niemieckie media lokalne informują że powodem takiej decyzji jest podjęta przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska o decyzji wydaniu koncesji na dalsze wydobycie węgla brunatnego w Turowie do 2044 r. Taka decyzja zapadła w kwietniu 2021 r. Wśród tych zobowiązań była się m.in. budowa d ekranu przeciwfiltracyjnego. Zgodnie z tą decyzją, spółka została również zobowiązana do zamontowania systemu zabezpieczenia przed emisją pyłów w rejonie zasobnika węgla, co zostało już zrealizowane, a także ograniczyć emisję pyłów. Podobnie jak podziemna bariera, której budowę zakończono w czerwcu 2022 r., a przez kolejny rok miały trwać badania badawcze jak ekran spełnia swoje zadanie.
Czytaj więcej
Władze Żytawy zapowiedziały złożenie do sądu pozwu przeciwko zatwierdzeniu przez polskie władze rozbudowy kopalni Turów.
Pozwem strony niemieckiej zajmie się warszawski sąd. Pierwszy wniosek - niezależenie od podjętych przez PGE, właściciela obiektu, działań ochronnych - którzy złożyli Niemcy w tej sprawie „miał zostać zignorowany”. Władze Żytawy uważają, że ocena oddziaływania kopalni na środowisko "nie jest jeszcze prawnie wiążąca". Dodatkowo władze przedstawiają analizy, które wskazują na to, że w wyniku wydobycia węgla, ich miasto może obniżyć się o metr. Zdaniem Niemców nie uwzględniono również obaw o zanieczyszczenie wód gruntowych, emisji drobnych pyłów i hałasu oraz rekultywacji terenu po wydobyciu węgla.
Elektrownia i kopalnia w Turowie ma pracować do 2044 r., kiedy to skończą się pokłady węgla. Leżący na trójstyku granic polsko-niemiecko-czeskiej kompleks ma fundamentalne może produkować do 7 proc. rocznego zapotrzebowania na energię.
PGE szacowało, że przedwczesne zamknięcie kopalni Turów spowodowałoby straty w wysokości 13,5 mld zł.