Ostatnie dane firm wydobywczych wskazują, że produkcja węgla wciąż znajduje się na dużo niższym poziomie niż przed rokiem, a zapasy paliwa przy kopalniach się nie kurczą. Choć krajowe zapotrzebowanie na energię elektryczną wróciło już do stanu sprzed pandemii, to elektrownie na węgiel kamienny nadal pracują na zmniejszonych obrotach. Nadzieją na rozruszanie rynku może być rozpoczęty sezon grzewczy, ale ciepłownicy mówią wprost – zapotrzebowanie na ciepło systematycznie spada.
Kopalnie od wielu miesięcy mają problem ze zbytem węgla. Na początku roku wiązało się to z ciepłą i wietrzną zimą, która zmniejszyła zapotrzebowanie na prąd i ciepło, a później z zamrożeniem gospodarki w reakcji na pandemię koronawirusa. Dopiero we wrześniu krajowe zużycie energii elektrycznej wróciło do ubiegłorocznego poziomu, ale i tak elektrownie na węgiel kamienny zanotowały 6,5-proc. spadek produkcji w porównaniu z wrześniem 2019 r.
Bloomberg
Według ostatnich danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu w sierpniu kopalnie sprzedały niespełna 4,2 mln ton węgla – o około 0,5 mln ton mniej niż przed rokiem i aż o 1,3 mln ton mniej niż w sierpniu 2018 r. Na koniec sierpnia na zwałach wciąż zalegało 7,9 mln ton niesprzedanego surowca – najwięcej od pięciu lat.
W takich okolicznościach o problemach geologicznych informuje najefektywniejsza kopalnia w kraju – Lubelski Węgiel Bogdanka. Ma ona też kłopoty kadrowe wynikające z rosnącej w regionie liczby zakażeń koronawirusem i koniecznością kwarantanny części pracowników. W efekcie od stycznia do września Bogdanka wyprodukowała 5,5 mln ton surowca, podczas gdy przed rokiem jej wydobycie przekroczyło 7,1 mln ton. Zarząd Bogdanki przewiduje, że w całym 2020 r. produkcja wyniesie około 7,4 mln ton. To zdecydowanie mniej niż w 2019 r., kiedy z kopalni wyjechało niemal 9,5 mln ton tego surowca. W III kwartale wynik netto giełdowej spółki znalazł się pod kreską, a po trzech kwartałach jej szacunkowy zysk sięgnął 34,8 mln zł.