Udział atomu w szwajcarskim miksie energetycznym wynosi obecnie niecałe 35%, podczas gdy energia wodna odpowiada za 55-56%. Stosunkowo małe znaczenie ma natomiast w tym alpejskim kraju energia wiatrowa. Za to w ostatnich latach rośnie znaczenie energii słonecznej, biomasy, a jeżeli chodzi o ciepłownictwo – także geotermii.
W nadchodzących dekadach z systemu energetycznego zostaną po kolei wyłączone wszystkie elektronie jądrowe. Ostatnia z nich –Leibstadt – wybudowana w 1984 roku, zostanie wygaszona w 2034 roku. W następstwie tego deficyt mocy w Szwajcarii – w optymistycznej wersji i przy założeniu, że zużycie prądu pozostanie na obecnym poziomie, wyniesie 14 000 GWh rocznie. Bardziej sceptyczne prognozy, które uwzględniają rozwój e-mobilności w transporcie publicznym i indywidualnym, sugerują deficyt rzędu 20 000–23 000 GWh.
Hydro power plant/Bloomberg
Jakie źródła energii w przyszłości zastąpią atom i jakie konsekwencje będzie to miało dla całego systemu energetycznego – jeszcze nie wiadomo. Energetyka wodna w zeszłym roku co prawda zwiększyła produkcję o 118 mln kWh w porównaniu z 2018 rokiem, ale w obliczu zwiększających się potrzeb jest to dość mało. Producenci energii wodnej ogłosili, że będą w stanie zwiększyć swoją produkcję do kluczowego roku 2035 do poziomu 37 400 GWh, co oznacza jedynie znikomy wzrost, a właściwie stagnację. Szwajcarski Urząd Energii (Bundesamt für Energie –BFE) oczekuje natomiast, że do 2050 roku uda się zwiększyć wolumen produkowanej energii elektrycznej do 38 600 GWh.
Jednym w głównych problemów energetyki wodnej w krajach alpejskich są zmiany klimatyczne, które wpływają na warunki naturalnie. W Szwajcarii, a także w Austrii, lodowce mają znaczny wpływ na reżim hydrologiczny. Ich topnienie prowadzi okresowo do większego spływu wody, a w wyniku tego do większej produkcji energii wodnej. Jeśli jednak lodowiec całkiem stopnieje, zniknie naturalna funkcja magazynowania opadów i zmniejszy się spływ wody.