Lektura zaprezentowanych w ostatnim czasie przez resort energii projektów – polityki energetycznej państwa i wysłanego do Komisji Europejskiej planu na rzecz energii i klimatu, a także strategii Polskiej Grupy Energetycznej – nie pozostawiają złudzeń: w obecnych realiach rynkowych inwestycje w kopalnie węgla brunatnego nie mogą się udać. Tym bardziej zastanawia deklaracja wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego, że budowa przez PGE odkrywki węgla Złoczew jest niezagrożona. – W rządowej strategii dla węgla brunatnego odkrywka Złoczew jest uwzględniona. Ona wiąże rząd, Ministerstwo Energii i PGE. Nikt jak dotąd nie wystąpił o korektę tego programu – zapewnił Tobiszowski.

Niespójny przekaz
Strategia dla węgla brunatnego została przyjęta przez rząd w czerwcu 2018 r. Jednak już pod koniec ubiegłego roku resort energii przedstawił inne koncepcje rozwoju energetyki, w których nowych odkrywek nie uwzględnił. W ministerialnym projekcie polityki energetycznej państwa zaznaczono, że w Polsce dokończona zostanie eksploatacja otwartych złóż węgla brunatnego, ale w zagospodarowaniu kolejnych kluczową rolę odegra rozwój nowych technologii. Surowiec ten emituje bowiem najwięcej CO2 spośród wszystkich paliw. Prognoza resortu zakłada, że udział tego surowca w produkcji energii elektrycznej gwałtownie spadnie – z 33 proc. w 2020 r. do zaledwie 5 proc. w roku 2040.

Z kolei w przesłanym w styczniu 2019 r. do Brukseli planie na rzecz energii i klimatu resort wprost przyznał, że budowa nowych odkrywek nie okazuje się konkurencyjna wobec innych źródeł, takich jak energia jądrowa, odnawialna czy oparta na gazie.
Deklaracje wiceministra energii o budowie kopalni spotkały się z krytyką ekologów. – Wypowiedzi ministra Tobiszowskiego to zaklinanie rzeczywistości. Pamiętajmy, że inwestor – koncern PGE, poinformował swoich akcjonariuszy, że odkrywka Złoczew powstanie tylko, jeśli uda się dokonać zmian w polityce klimatycznej Unii Europejskiej. A szanse na to są zerowe, co tak naprawdę zamyka rozmowę o tym, czy kopalnia powstanie – przekonuje Leszek Pazderski, ekspert ds. polityki energetycznej Greenpeace Polska. – Ministerstwo Energii powinno przestać zwodzić społeczeństwo, a PGE powinna się skupić na strategicznych działaniach, takich jak wygaszanie węgla i inwestycje w odnawialne źródła energii – dodaje.

Procedury trwają
Bez nowej kopalni odkrywkowej węgiel dla Elektrowni Bełchatów skończy się już w połowie lat 30. Resort energii w styczniu przedstawił nawet alternatywny plan dla tej siłowni – budowę w tym miejscu elektrowni jądrowej. To atom, według ministerialnych planów, ma zastąpić węgiel brunatny, z którego dziś Polska wytwarza jedną trzecią energii elektrycznej.
Sama PGE jak dotąd nie podjęła strategicznej decyzji o budowie kopalni Złoczew. W swoich dokumentach zaznaczyła natomiast, że inwestycja ta jest uzależniona od spełnienia się kilku warunków, w tym uwzględnienia węgla brunatnego w krajowej strategii energetycznej, zapewnienia finansowania (według analityków inwestycja może pochłonąć 10–15 mld zł), a także wdrożenia rozwiązań zapewniających przewidywalność ekonomiczną tego typu projektów, które muszą być zaakceptowane przez Unię Europejską. Przygotowaniem koncepcji tych rozwiązań ma się zająć rząd.

Przedstawiciele PGE w oficjalnych wypowiedziach utrzymują jednak, że nie rezygnują ze Złoczewa. Obecnie spółka stara się o koncesję wydobywczą na to złoże. – Mamy przy tym kilka drobnych i większych kłopotów z organizacjami typu Greenpeace, które nam w tym przeszkadzają – stwierdził Ryszard Wasiłek, wiceprezes PGE ds. operacyjnych.
Inwestycje w węgiel brunatny to tylko jedna z kilku opcji strategicznych planowanych przez PGE. Kolejne to budowa elektrowni jądrowej i farm wiatrowych na morzu. Istotne nakłady pochłoną też planowane inwestycje w sektorze ciepłowniczym. Poza tym PGE ma też uczestniczyć w finansowaniu budowy bloku na węgiel kamienny w Elektrowni Ostrołęka.