Minął lipiec, w którym to miesiącu, według zapowiedzi prezesa Gazpromu, miała ruszyć budowa Nord Stream 2. Nie ruszyła. Operator projektu – spółka Nord Stream-2 AG należąca w całości do Rosjan, nie otrzymała dotąd zgody Danii, do przejścia przez terytorialne wody królestwa. Dlatego przygotowała nową trasę, dłuższą o ok. 10 km.

„Opracowaliśmy alternatywną trasę gazociągu. Nie wymaga ona dodatkowych zgód. Realizacja spowoduje dodatkowe wydatki, ale ostateczny koszt inwestycji, może pomimo to, utrzymać się na zakładanym dziś poziomie” – przyznał Manfred Laitner członek zarządu austriackiego koncernu OMV – jednego z czterech zachodnich koncernów zaangażowanych w projekt (pozostałe to niemieckie Wintershall i Uniper, Shell oraz francuski Engie – red).
Austriacy wraz z Niemcami najmocniej lobbują za budową. Koncern prowadzi w Rosji rozliczne interesy, ma udziały w rosyjskich złożach i importuje coraz więcej gazu z Rosji. Austria jest od niego zależna już w blisko 80-procentach.

Teraz bólem głowy Austriaków są nie tylko rosnące koszty, ale też grożące im sankcje amerykańskie. Szef koncernu skarżył się na bierność polityków unijnych.
„Europejskie firmy dalej są zagrożone amerykańskimi sankcjami. Nie widzimy tu skutecznej ochrony ze strony europejskich polityków” – stwierdził Rainera Seele dla agencji Bloomberg.
Agencja zauważa, że Austriakom grożą sankcje z dwóch stron. Koncern musiał wstrzymać inwestycje w Iranie po tym jak USA wycofały się z porozumienia jądrowego i przywróciły sankcje wobec Iranu. Sankcje grożą OMV także za współfinansowanie Nord Steram 2.
– Studiujemy realność tych sankcji. Dwie trzecie finansowania gazociągu zostało już wykonane przez koncerny – dodał Austriak.