Reklama
Rozwiń
Reklama

Firmy budujące sieci w dołku. „Dramatyczne załamanie rynku”

Już wiosną ubiegłego roku przedsiębiorstwa budujące dla dużych koncernów energetycznych sieci przesyłowe i dystrybucyjne alarmowały, że inwestycje wyhamowują niemalże do zera. Przeszło rok później sytuacja ma wyglądać jeszcze groźniej: przez branżę ma się przetaczać fala zwolnień. Energetyka z kolei ripostuje, że rozbudowa sieci w Polsce rozwija się zgodnie z planami.

Publikacja: 05.08.2021 07:40

Orkan uszkodził sieci bardziej niż nawałnice

Orkan uszkodził sieci bardziej niż nawałnice

Foto: Orkan uszkodził sieci bardziej niż nawałnice

– Sporo lokalnych firm wykonawczych, które znam, ma obecnie kłopoty finansowe i pozwalniało duże grupy swoich pracowników. Przez kilka ostatnich lat trudno było znaleźć elektromonterów do pracy, a teraz w każdym tygodniu zgłasza się do nas kilka osób szukających zatrudnienia – opowiada nam prezes jednej z firm wykonawczych.

Nasz rozmówca zastrzega, że jego firma – jeszcze – sobie radzi, choć na wzrost wynagrodzeń jego pracownicy nie mają co liczyć. To zresztą ma swoje konsekwencje. – Sytuacja z ostatnich tygodni: dwóch bardzo dobrych specjalistów-elektromonterów poinformowało nas, że w związku z niemożnością uzyskania podwyżek zwalniają się i wyjeżdżają do pracy do Niemiec, gdzie stawki w branży są trzykrotnie wyższe niż u nas – wzdycha. – Myślę, że to, co się aktualnie dzieje, można nazwać wręcz demolowaniem polskiej energetyki – kwituje.

Status quo runęło

Trudno się zorientować w skali zjawiska, bowiem rynek wykonawców sieci energetycznych jest w Polsce bardzo rozdrobniony i słabo zorganizowany. Do niedawna miało to swoje zalety: silna konkurencja odstraszała dużych zagranicznych graczy, pozostawiając roboty tego typu w rękach lokalnych polskich przedsiębiorstw, małych lub średnich. Do 2020 r. nie mieli oni na co narzekać: tempo inwestycji przyspieszało, eksperci i media naciskały na modernizację starych sieci, przybywało infrastruktury.

Przykładem mogła być Lubelszczyzna: jak opisują przedsiębiorcy, co roku tamtejszy dystrybutor – PGE Dystrybucja – wydawał po kilkadziesiąt milionów złotych na modernizację i rozbudowę sieci niskiego i średniego napięcia. Roboty dzielono na zadania o wartości kilkuset tysięcy złotych każde i o wykonawstwo tych zadań rywalizowało kilkadziesiąt firm wykonawczych z regionu.

"W systemie energetycznym, który ma charakter rozproszony, nawet najmniejsza awaria może wywołać rea

Shutterstock

Foto: energia.rp.pl

Reklama
Reklama

Status quo miało runąć wiosną ubiegłego roku. Większy rozgłos – zarówno w mediach ogólnopolskich (Radio Zet), jak i branżowych (Wysokienapiecie.pl) – zyskały wtedy choćby kłopoty wykonawców pracujących na obszarze, za który odpowiadał Tauron. Tamtejsi wykonawcy najpierw zderzyli się z niechęcią dystrybutora do dostarczenia złączek potrzebnych do finalizacji podłączenia projektów deweloperskich do sieci, a potem z opóźnieniami przy wystawianiu protokołów odbioru.

Opisane wówczas problemy zażegnano, ale nagłe hamowanie dotknęło całej branży, bez względu na region. – Akceptowalna byłaby sytuacja spadku ilości zamówień o 25 czy nawet 33 procent – mówi nasz rozmówca. – Ale mieliśmy sytuację, w której liczba nowych przetargów spadła o 90-95 proc. w stosunku do lat ubiegłych – dodaje.

Wykonawcy sieci salwowali się specyficzną ucieczką: na tyle, na ile to możliwe, dywersyfikowali portfel zamówień w branży budowlanej. Ale po pierwsze, roboty związane z sieciami elektroenergetycznymi to nikły procent budżetów na inwestycje budowlane lub infrastrukturalne, więc nijak nie rekompensuje to ubytków. Po drugie, tu trzeba konkurować z jeszcze większą grupą niewielkich firm, wyspecjalizowanych z obsłudze deweloperów. W efekcie, ceny wykonawstwa przy dużych projektach tego typu poszły o kilkadziesiąt procent w dół.

Zgodnie z harmonogramem

Pytane o komentarz „duże” koncerny energetyczne odpowiadają statystykami, z których wynika, że rozwój sieci nie zwolnił – wręcz przeciwnie.

– Pomimo skomplikowanej sytuacja na rynku Polskie Sieci Elektroenergetyczne realizują planowane inwestycje zgodnie z harmonogramami – podkreśla rzeczniczka prasowa PSE, Beata Jarosz-Dziekanowska. – Od terminowego ukończenia inwestycji w sieci przesyłowe często zależy bezpieczeństwo i stabilność dostaw energii elektrycznej. Dlatego, pomimo pandemii, na wszystkich budowach, na których było to możliwe, prace były kontynuowane przy zachowaniu najwyższych standardów bezpieczeństwa. Były trzy przypadki, gdy – dla ograniczenia ryzyka rozprzestrzeniania się wirusa – prace zostały tymczasowo wstrzymane. Plan inwestycyjny w 2020 r. został wykonany na poziomie 95 proc. – ucina.

Z danych PSE wynika też, że poziom wydatków przedsiębiorstwa na inwestycje był w ubiegłym roku rekordowy: 2,5 mld zł (w 2019 r. było to 1,5 mld zł). Ba, na początku 2021 r. sieć wysokich napięć w Polsce miała łączną długość 15 316 km, co oznacza ponad 600 km nowych sieci wybudowanych w 2020 r. (rekordowy przyrost roczny na przestrzeni ostatnich kilku lat).

Reklama
Reklama
""

Adobe Stock

Foto: energia.rp.pl

– Mocno zaskakujący i niepewny rok 2020 nie wpłynął negatywnie na plany inwestycyjne spółek – zapewnia też w nadesłanym nam stanowisku Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej, zrzeszające największych graczy w branży. – Całkowita wartość inwestycji zrealizowanych przez operatorów w 2020 r. to przeszło 8,6 mld złotych – czytamy. Koncerny mają stawiać na rozbudowę infrastruktury obsługującej przyłącza OZE oraz rozwój elektromobilności. W 2020 r. liczba przyłączonych mikroinstalacji miała sięgnąć ponad 303 tysięcy.

PTPiREE przyznaje, że część inwestycji dystrybutorów została „na pewien czas” wstrzymana, „aby w maksymalnym stopniu ograniczyć przerwy w dostawie energii elektrycznej do odbiorców tam, gdzie priorytetem było umożliwienie pracy i nauki w trybie zdalnym. Ze względu na zachorowania i przebywanie na kwarantannie pojawiały się tymczasowe problemy z dostępnością zasobów wykonawczych firm zewnętrznych, dostawą komponentów, opóźnienia w dostawach materiałów i urządzeń spowodowane zaburzeniem łańcucha dostaw, a także utrudniony dostęp do urzędów wydających stosowne decyzje administracyjne” – podkreśla Towarzystwo. – „Niezależnie jednak od wspomnianych uwarunkowań, ogólna wartość inwestycji operatorów w roku 2020 była wyższa niż w latach poprzednich”.

Winna Unia?

Statystyki nie koją zszarganych nerwów wykonawców sieci. – Dla mnie i innych wykonawców to wielka zagadka, o jakich inwestycjach mowa – komentuje deklaracje koncernów nasz rozmówca.

W jego oczach winna przestojów inwestycyjnych w energetyce jest Unia Europejska i transformacja energetyczna. – Unia Europejska spowodowała zupełnie sztucznie wypływ ogromnych pieniędzy z polskiego systemu energetyki konwencjonalnej, a brak inwestycji w sieci elektroenergetyczne jest tylko skutkiem ubocznym generalnego problemu z energetyką – wskazuje, dorzucając, że Europa popełnia „gospodarcze samobójstwo”.

""

Foto: energia.rp.pl

Reklama
Reklama

Można na to odpowiedzieć, że transformacja energetyczna zainicjowana w Europie powinna dostarczać wykonawcom mnóstwa nowych zleceń: system rozproszonej energetyki opiera się przecież na sprawnych sieciach, umożliwiających odbiór energii produkowanej w instalacjach OZE. Pod tym względem jednak transformacja w Polsce ledwo postępuje. Przykładowo, Polskie Stowarzyszenie Energetyki Słonecznej ledwie kilka tygodni temu alarmowało, że w czerwcu na przyłączenie czekało kilkaset gotowych instalacji o łącznej mocy sięgającej 0,5 GW.

– Czas podpięcia wybudowanej farmy PV do sieci wydłuża się i w zależności od regionu kraju, czyli de facto od sprawności Operatorów Systemu Dystrybucyjnego, wynosi już od kilku tygodni do kilku miesięcy – komentował Paweł Konieczny z zarządu PSES. Wygląda zatem na to, że energetyka znalazła się w impasie, przed którym przestrzegali od lat niektórzy eksperci: przygnieciona bieżącymi wydatkami, wynikającymi z przywiązania do węgla (których będzie raczej przybywać), zaczyna przycinać wydatki o charakterze modernizacyjnym i skupia się na łataniu dziur w istniejącym systemie. Uboczną ofiarą może być zapaść na rynku firm obsługujących nowe projekty i nowa grupa przeciwników Zielonego Ładu.

– Sporo lokalnych firm wykonawczych, które znam, ma obecnie kłopoty finansowe i pozwalniało duże grupy swoich pracowników. Przez kilka ostatnich lat trudno było znaleźć elektromonterów do pracy, a teraz w każdym tygodniu zgłasza się do nas kilka osób szukających zatrudnienia – opowiada nam prezes jednej z firm wykonawczych.

Nasz rozmówca zastrzega, że jego firma – jeszcze – sobie radzi, choć na wzrost wynagrodzeń jego pracownicy nie mają co liczyć. To zresztą ma swoje konsekwencje. – Sytuacja z ostatnich tygodni: dwóch bardzo dobrych specjalistów-elektromonterów poinformowało nas, że w związku z niemożnością uzyskania podwyżek zwalniają się i wyjeżdżają do pracy do Niemiec, gdzie stawki w branży są trzykrotnie wyższe niż u nas – wzdycha. – Myślę, że to, co się aktualnie dzieje, można nazwać wręcz demolowaniem polskiej energetyki – kwituje.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Sieci Przesyłowe
Nowych połączeń energetycznych z sąsiadami nie będzie. Barierą są koszty
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Sieci Przesyłowe
To tankowiec zniszczył kable na dnie Bałtyku. Jest akt oskarżenia wobec kapitana i oficerów
Sieci Przesyłowe
Sieci przesyłowe zatykają się. Operator chce odblokować kolejki
Sieci Przesyłowe
Rozbudowa sieci nie nadąża za elektryfikacją w Holandii. To dotyczy też Polski
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Sieci Przesyłowe
Inwestycje w sieci nie odblokowały potencjału OZE
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama