Poprzednio w 2006 roku do odejścia ze stanowiska został zmuszony został John Browne, który ukrywał to, że jest związany z mężczyzną. Zapewniał wtedy, że przez całą swoją karierę zawodową ściśle oddzielał życie prywatne od osobistego.
Nie wiadomo dokładnie, co nie tak zrobił Bernard Looney, nawet plotkarski „Daily Mail” nie był w stanie wykryć, o co tak naprawdę chodzi. W Wielkiej Brytanii spekuluje się jedynie, że odejście dyrektora generalnego BP ma związek z Me Too.
Czytaj więcej
Prezesi największych brytyjskich spółek mogli w zeszłym roku cieszyć się średnio z 16-procentowego wzrostu wynagrodzeń. Tymczasem płace ich pracowników realnie spadły.
Bez lidera w kluczowym momencie
W każdym razie BP został chwilowo bez lidera w trudnym momencie transformacji energetycznej. 53-letni Looney zostanie tymczasowo zastąpiony przez dyrektora finansowego Murraya Auchinclossa, podała firma w informacji prasowej. BP nie wskazało jednocześnie żadnych potencjalnych następców. Dotychczasowa zasada była taka, że wybierano dyrektorów generalnych spośród własnej kadry kierowniczej najwyższego szczebla.
BP stwierdziło jedynie, że zarząd i rada nadzorcza dokonały przeglądu zarzutów dotyczących przeszłych osobistych relacji Looneya ze współpracownikami w 2022 r. i nie stwierdzono żadnych naruszeń kodeksu postępowania firmy. Ale kilka tygodni temu pojawiły się kolejne zarzuty o podobnym charakterze. Sam Looney przyznał wtedy, że nie zachował w pełni przejrzystości podczas poprzedniego dochodzenia. „Nie podał szczegółów wszystkich relacji i sam przyznaje, że był zobowiązany do przedstawienia pełniejszych informacji. Nasza firma wyznaje silne wartości i zarząd oczekuje, że wszyscy w firmie będą postępować zgodnie z nimi” – czytamy w informacji BP.