We wrześniu miną 63 lata, odkąd niezamożne jeszcze wtedy kraje wydobywające ropę utworzyły kartel OPEC. Teraz coraz więcej zaczyna wskazywać, że tego samego mogą próbować jej konsumenci. W importerów paliw kopalnych bije kryzys energetyczny, co nasila ich ubożenie. Pod względem PKB w parytecie siły nabywczej na głowę mieszkańca Arabia Saudyjska wyprzedza średnią dla UE, a to jeszcze mało, bo na głowę Katarczyka przypada PKB ponaddwukrotnie wyższe niż na Brytyjczyka czy Francuza.
Cierpliwość się kończy
Kiedy jeszcze w 2014 r. polski premier Donald Tusk wzywał do stworzenia wspólnego unijnego systemu zakupów gazu, tak aby udaremnić potencjalny szantaż energetyczny ze strony Kremla, reakcje były sceptyczne. Choć wówczas m.in. Niemcy argumentowały, że jest to sprzeczne z zasadami wolnego handlu, to dzisiaj w UE panuje zgoda co do wspólnych zakupów błękitnego paliwa, a w grudniu kraje członkowskie przyjęły mechanizm ograniczający jego ceny w kryzysowych sytuacjach.
Czytaj więcej
Ceny baryłki Brent przekraczające 100 dol. mogą wrócić – ostrzegają globalne instytucje finansowe. To oznaczałoby, że polscy kierowcy dalej będą dużo płacić za paliwo.
W przypadku ropy coraz bliżej jest do powstania kartelu nabywców surowca z Rosji. Kiedy UE obłożyła embargiem jego import, a koalicja krajów zachodnich wprowadziła limit cenowy, tacy nabywcy, jak Chiny, Indie i Turcja uzyskali w negocjacjach z Moskwą potężne argumenty przetargowe. Związanego z tym precedensu najwyraźniej obawiają się kraje arabskie.
W maju ubiegłego roku stworzenie kartelu nabywców ropy wprost zaproponował ówczesny premier Włoch Mario Draghi, a pomysł podchwyciła amerykańska sekretarz skarbu Janet Yellen. Po blisko roku od rosyjskiej napaści na Ukrainę determinacja europejskich przywódców w kwestii obniżenia cen energii tylko rośnie. Według szacunków agencji Bloomberg łączny koszt kryzysu energetycznego na Starym Kontynencie sięgnął już biliona dolarów.