O wstrzymaniu pracy większości firm wydobywczych należących do państwowego koncernu PDVSA w Wenezueli, dowiedziała się ze źródeł w ministerstwie ropy, agencja Bloomberg. Liczba firm, które dotknął energetyczny blackout, nie jest znana. Władze i PDVSA odmówiły komentarzy w tej sprawie.

Według firmy analitycznej Energy Aspects, która monitoruje rynek ropy w Wenezueli, produkcja spadła do 0,5 mln baryłek na dobę czyli o połowę. Tak mało kraj ten nie wydobywał od ponad 30 lat. „Praca pomp na głównych złożach całkowicie stanęła” – informuje swoich klientów Energy Aspects. W lutym wydobycie spadło o 40 proc. z powodu sankcji eksportowych USA. przed ich wprowadzeniem w końcu stycznia Wenezuela pompowała od 1,47 mln baryłek dziennie do 1,66 mln baryłek czyli 2,5 raza mniej niż dekadę temu.
Od ostatniego czwartku bez prądu pozostawały w Wenezueli 22 stany z 23 (władze przyznały że energia nie dociera do 21 stanów-red). W Caracas zapanował chaos transportowy. Stanęło metro, pociągi, banki, instytucje. Nie działał internet, telefony stacjonarne oraz mobilne. Nieliczne samoloty latające jeszcze do Wenezueli, zawracały z powodu niewystarczającego oświetlenia lotniska w stolicy.

Powodem blackoutu jest awaria w największej w kraju elektrowni wodnej El Guri zasilającej większość Wenezueli. Narodowa korporacja energii elektrycznej (Corpoelec) tłumaczyła to „sabotażem”. Eksperci zwracali uwagę, że wenezuelska energetyka nie ma pieniędzy, części zamiennych ani wystarczająco dużo pracowników i specjalistów, by sprawnie obsługiwać zasilanie kraju. Ludzie opuszczają miejsca pracy, gdyż milionowa inflacja zjada błyskawicznie ich zarobki. Pomimo oświadczeń Maduro o przywróceniu zasilania, do dziś wciąż duże fragmenty Wenezueli nie mają prądu.