– Im mocniejsza będzie odpowiedź Iranu, tym bardziej stagflacyjny scenariusz się rysuje. Zamknięcie cieśniny Ormuz podniosłoby cenę ropy naftowej do poziomu 120–150 dol. za baryłkę. W najczarniejszym wariancie, uderzenia Iranu w instalacje naftowe w rejonie Zatoki Perskiej, cena ropy mogłaby wzrosnąć do nawet 150–200 dol. za baryłkę – szacuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – To byłby scenariusz mocno stagflacyjny, z ponownym wzrostem inflacji, niechęcią firm do inwestowania i konsumentów do wydawania pieniędzy oraz niechęcią banków centralnych do obniżek stóp procentowych – wylicza.
Do tego dochodzi trudniejsza niż przed wybuchem pandemii Covid-19 sytuacja fiskalna Polski oraz wielu innych gospodarek. Deficyt finansów publicznych Polski przekracza 6 proc. PKB, dług publiczny jest na silnej trajektorii wzrostowej. To zwiększa ryzyko, że przy wystąpieniu negatywnych szoków w otoczeniu zewnętrznym reakcja po stronie polityki fiskalnej będzie trudniejsza do zrealizowania.
Zamknięcie cieśniny Ormuz podniosłoby cenę ropy naftowej do poziomu 120–150 dol. za baryłkę
Czy Iran może trwale zablokować cieśninę Ormuz?
Ta litania plag to jednak, jak wyraźnie podkreśla Benecki, scenariusz pesymistyczny. Poniedziałek pokazał, że rynek nie dramatyzuje po pierwszej od 45 lat interwencji wojskowej USA na terenie Iranu oraz odwecie tego kraju w postaci zapowiedzi zamknięcia cieśniny Ormuz. Baryłka ropy Brent w drugiej części dnia kosztowała poniżej 76 dol., nawet nieco mniej niż w drugiej połowie minionego tygodnia. Umocnienie głównych walut (dolara, euro) względem złotego było umiarkowane, co również ważne w kontekście ceny ropy i paliw na krajowym rynku.