Symboliczna zmiana lidera. Chiny prześcignęły Europę w przyszłościowej sferze

Branża energetyczna odnotowała ten awans z pewnym zaskoczeniem: Europa straciła status lidera globalnego rynku energii produkowanej w morskich farmach wiatrowych. Przeskoczył ją region Azji i Pacyfiku, a w gruncie rzeczy – Chiny.

Publikacja: 31.08.2023 15:40

Symboliczna zmiana lidera. Chiny prześcignęły Europę w przyszłościowej sferze

Foto: Bloomberg

Zgodnie z danymi organizacji Global Wind Energy Council (GWEC) globalny poziom mocy morskich farm wiatrowych sięgał w 2022 roku 64,3 GW. W tej konkurencji liczyli się tak naprawdę dwaj gracze: Europa i region Azji-Pacyfiku. Jeszcze rok wcześniej – przy mocach rzędu 55,9 GW – Europa prowadziła o włos: miała około 50-proc. udział w globalnym torcie. Dziś jednak wskaźnik ten spadł do 47 proc., a niemal 53 proc. ma Azja-Pacyfik. A ściślej rzecz biorąc: Chiny, bowiem Państwo Środka w pojedynkę odpowiada dziś za 49 proc. globalnych mocy w puli energii powstającej w morskich farmach wiatrowych.

Jak wnioskuje prestiżowy dziennik „Financial Times”, Europa musiała ustąpić miejsca Chińczykom ze względu na zakłócenia w łańcuchach dostaw oraz rosnące koszty działalności. Te drugie wiążą się zarówno z wyższymi kosztami budowy i zakupu koniecznego wyposażenia, jak i rosnącymi kosztami pracy i – spowodowanymi kryzysem i inflacją – wyższymi kosztami finansowania, czyli kredytowania, inwestycji.

Czytaj więcej

Zysk Gazpromu mocno się skurczył. Koncern tłumaczy to złą kondycją rubla

Europa nieprędko ma szansę na pozycję lidera wrócić: GWEC ocenia, że w tej dekadzie nie będzie to raczej możliwe. - W bliskiej perspektywie zwiększanie potencjału farm offshore będzie stosunkowo powolne, głównie ze względu na niewielką aktywność na rynkach Morza Północnego, podobnie jak wyzwania tworzone przez obecne warunki rynku – konkludują eksperci organizacji. Skorygowali oni prognozy przyrostu mocy w projektach offshore w Europie z 40,8 do 34,9 GW (dla okresu 2023-2027). W tym samym czasie azjatyccy konkurenci dodadzą 76,1 GW nowych mocy.

Aczkolwiek GWEC zastrzega, że po 2030 r. budowa potencjału offshore w Europie ponownie przyspieszy, prawdopodobnie przewyższając tempem to, co będzie działo się w Chinach, czy szerzej – w obszarze Azji i Pacyfiku. Globalnie, do 2032 r. na całym świecie potencjał morskich farm wiatrowych będzie jednak rosnąć skokowo: o 380 GW, czyli – po uwzględnieniu istniejących już dziś instalacji – do 446 GW. I będzie to dopiero przygrywka: Międzynarodowa Agencja Energii prognozuje, że w 2050 r. wiatraki na morzach będą już mieć łączną moc 2000 GW.

Energetyczne rekordy Chin

Dziś można z pewnością powiedzieć tylko jedno: rozgrywka o prymat w obszarze odnawialnych źródeł energii będzie zażarta, bowiem Chińczycy do transformacji swojej energetyki podchodzą serio – by nie powiedzieć: ambitnie. W czerwcu władze w Pekinie ogłosiły choćby, że na dwa lata przed zaplanowanym terminem osiągnęły symboliczny – i bardzo istotny – próg: połowa wytwarzania energii elektrycznej za Wielkim Murem opiera się dziś na źródłach innych niż kopalne. Na owe 50,9 proc. zainstalowanych mocy składają się przede wszystkim tradycyjne OZE: wiatrowe i fotowoltaiczne.

Czytaj więcej

Globalne koncerny wyniuchały nową niszę na rynku. Wkrótce będzie warta biliony

Na obecnym sukcesie przyspieszenie w Chinach się nie skończy. Jak szacuje amerykańska organizacja Global Energy Monitor, azjatyckie mocarstwo w 2025 r. będzie już produkować w OZE około 1200 GW energii – a to poziom, jaki oficjalne zapowiedzi Pekinu przewidują na rok 2030 r. Morskie farmy wiatrowe to tutaj zaledwie wierzchołek góry lodowej: już w pierwszym kwartale br. Chiny miały wybudować 228 GW w fotowoltaice, a to potencjał przewyższający łączne moce w PV reszty świata. Do tego można też dorzucić dynamicznie rozwijaną hydroenergetykę. Jak kilka miesięcy temu szacował magazyn „Scientific American” władze Chin przeznaczyły na rozwój OZE w 2022 r. astronomiczną kwotę 546 mld dolarów.

Warto tu zauważyć dwa aspekty „wielkiego energetycznego skoku” Chin. Z jednej strony, imponować może tempo i determinacja Pekinu: przebicie progu 50 proc. generacji zostało zadeklarowane przez Państwo Środka zaledwie w 2021 r., kiedy niewiele jeszcze wskazywało, by był on realny. Z drugiej strony, statystyki pokazują, że efekty tej transformacji są dziś w sporej mierze marnowane: realna konsumpcja energii w Chinach wciąż w większości (56,2 proc.) opiera się na węglu, a jedynie w 25,9 proc. na OZE, do których w statystykach zalicza się także energetykę nuklearną.

Czytaj więcej

Ponure prognozy dla OPEC. Kartel długo nie przetrwa

Ekologiczne problemy Chin

Biorąc pod uwagę fakt, że Chiny w poprzednich dekadach dosyć lekceważąco traktowały kwestie środowiskowe, a w energetyce stawiały na rozbudowę mocy w oparciu o konwencjonalne źródła (pod względem ilości emisji oraz konsumpcji węgla kraj ten jest globalnym rekordzistą) – ten zwrot może być zaskoczeniem. Wynika on, oczywiście, z oficjalnych decyzji o redukcji emisji, jakie zapadły jeszcze w 2020 r., ale najwyraźniej powszechnie spodziewano się, że Pekin będzie traktował je równie nonszalancko, jak robił to wcześniej.

Ten stereotyp trzeba będzie jednak odesłać do lamusa. Zresztą, poza względami wizerunkowymi i ambicjonalnymi, Państwo Środka ma wszelkie powody, żeby transformacji dokonać. Zanieczyszczenie środowiska naturalnego – widoczne gołym okiem, choćby pod postacią gęstego smogu okrywającego na co dzień chińskie metropolie – jest od lat bolączką przeciętnych ludzi. Zmiany klimatyczne są powszechnie uważane za przyczynę pożarów o bezprecedensowej skali oraz susz, które pustoszą ziemie uprawne i nawet największe rzeki, co z kolei napędza coraz bardziej widocznych aktywistów. Na to nakładają się także problemy branży energetycznej, bowiem ekstremalne zjawiska zakłócają dostawy energii.

Do tego wszystkiego Pekin zdaje sobie najprawdopodobniej sprawę z faktu, że świat – dziś przede wszystkim Zachód, ale wcześniej czy później także inne jego regiony – zaczyna skrupulatnie liczyć ślad węglowy poszczególnych produktów i konkurencyjność chińskiej gospodarki będzie w coraz większym stopniu uzależniona również od tego, jaka energia – „brudna” czy „czysta” – będzie stać za produktami powstającymi w tym kraju.

Zgodnie z danymi organizacji Global Wind Energy Council (GWEC) globalny poziom mocy morskich farm wiatrowych sięgał w 2022 roku 64,3 GW. W tej konkurencji liczyli się tak naprawdę dwaj gracze: Europa i region Azji-Pacyfiku. Jeszcze rok wcześniej – przy mocach rzędu 55,9 GW – Europa prowadziła o włos: miała około 50-proc. udział w globalnym torcie. Dziś jednak wskaźnik ten spadł do 47 proc., a niemal 53 proc. ma Azja-Pacyfik. A ściślej rzecz biorąc: Chiny, bowiem Państwo Środka w pojedynkę odpowiada dziś za 49 proc. globalnych mocy w puli energii powstającej w morskich farmach wiatrowych.

Pozostało 91% artykułu
Nowa Energia
Grzegorz Maśloch, Rafał Czaja: Czas na spółdzielnie energetyczne
Nowa Energia
Bruksela wszczęła postępowania wobec chińskich producentów fotowoltaiki
Materiał Partnera
Energia jest towarem, ale nie musi skokowo drożeć
Materiał Partnera
Przed nami zielony rok
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Nowa Energia
Szczyt klimatyczny w Dubaju. Spektakularny zgrzyt na start, dalej też ciekawie