Stowarzyszenie Energii Odnawialnej, którego wiceprezes Mieczysław Koch został właśnie prezesem zależnej od Polskiej Grupy Energetycznej spółki PGE Energia Odnawialna, złoży na ręce ministra energii i w komisji sejmowej propozycje modyfikacji założeń do projektu ustawy o inwestycjach w farmy.
Łagodniejsze warunki
W przypadku kwestii dotyczącej minimalnej odległości farm od domów branża postuluje wprowadzenie okresu przejściowego, tak by do końca roku inwestycje były realizowane z uwzględnieniem kryterium hałasu. Po tym okresie przepis o odległości równej przynajmniej 10-krotnej wysokości całej turbiny miałby zaś zastosowanie w przypadku nieujęcia inwestycji w planach miejscowego zagospodarowania przestrzennego.
Stowarzyszenie proponuje też łagodniejsze zapisy dotyczące obciążeń dla działających farm, opowiadając się za wprowadzeniem dodatkowego podatku na rzecz społeczności lokalnych (np. 1,5 proc. wyniku EBITDA), ale bez zmiany podstawy opodatkowania, a także za ustalonymi stawkami za czynności realizowane przez UDT w zależności od wieku farm. Przy czym urządzenia nowe, z gwarancjami producenta, miałyby być zwolnione z tego obowiązku.
– Postanowiliśmy działać, bo jeśli proponowane w obecnym kształcie zapisy wejdą w życie, to skutkiem będą bankructwa znaczącej części firm branży wiatrowej w Polsce – twierdzi Robert Kuraszkiewicz, prezes SEO. Przy czym zaznacza, że narażeni są nie tylko prywatni inwestorzy, ale także spółki Skarbu Państwa.
W największym stopniu dotyczy to PGE, które po ubiegłorocznych inwestycjach w farmy wartych ok. 1 mld zł ma dziś ok. 530 MW działających elektrowni wiatrowych. Ale na ryzyko związane z nowymi propozycjami zwracał uwagę także zarząd Energi.