Dynamicznie rozwijające się metropolie potrzebują nie tylko coraz większej powierzchni, ale i technologii, która pozwoli lepiej zarządzać coraz bardziej skomplikowanym organizmem miejskim, co pana zdaniem jest największym wyzwaniem technologicznym w przypadku miast w Polsce?

Marek Zagórski,
minister cyfryzacji: Podstawą jest nowoczesna infrastruktura telekomunikacyjna – dobrze rozbudowana sieć światłowodowa powiązana z sieciami radiowymi najnowszej generacji. Teraz myślimy o 5G, ale w perspektywie 2050 to oczywiście zostanie zastąpione nowszymi generacjami technologii transferu danych.
Mówiąc o zarządzaniu miastem, myślimy o smart city – koncentrując się na jakimś jednym obszarze, np. o dobrym zarządzaniu ruchem, by nie było korków. Musimy sobie uświadomić, że 5G ma taką przepustowość, że jest w stanie obsługiwać nawet milion urządzeń na powierzchni jednego kilometra kwadratowego. Pozwoli to na pełną integrację usług. Z jednej strony mamy samochody i taksówki, tramwaje i autobusy, a z drugiej rowery czy hulajnogi. To wszystko może i powinno być odpowiednio i wspólnie zarządzane – w tym parkingi czy światła. Rozwiązania smart city, rozumiane jako kompleksowe podejście do zarządzania miastem, będą tu wręcz nieodzowne.
Istotne, by włodarze miast zrozumieli, że inwestycje telekomunikacyjne są równie ważne jak chodniki czy drogi. Rozwiązania smart city nie są może tak widoczne jak drogi, ale przynoszą równie dużo korzyści, a może nawet więcej.

Miasto 2050 to miasto inteligentne, optymalnie zarządzane już nie tylko przez człowieka, ale przez sztuczną inteligencję. Nie boi się pan tego?
Funkcjonuje potoczne wyobrażenie, że komputer który zarządza ruchem i się zepsuje doprowadzi do katastrofy. Tylko kto częściej się myli – człowiek czy komputer? Wszystkie dowody wskazują, że więcej błędów popełnia jednak człowiek. Sztuczna inteligencja, internet rzeczy, big data – integracja tych rozwiązań daje dużą przewagę i nie należy się tego bać. Na pewno sztuczna inteligencja jest w stanie zoptymalizować wiele procesów. Jeżeli wyobrazimy sobie, że za 20-30 lat większość aut będzie elektryczna, samo zarządzenie ich ładowaniem będzie sporym wyzwaniem. To idealna rola dla sztucznej inteligencji. Już teraz funkcjonują tego typu rozwiązania, które służą np. do zbiórki odpadów. Inteligentne kosze na śmieci informują, że są zapełnione, dzięki czemu śmieciarka jedzie tam, gdzie jest potrzebna.

Stopień ucyfrowienia postępuje, wielkie koncerny internetowe wiedzą o nas coraz więcej, jak skutecznie chronić nasze dane, by jednak zachować część prywatności?
Konstruując narzędzia, które ułatwiają nam życie, musimy myśleć także o ochronie danych. I od razu trzeba powiedzieć: wiele zależy tu od nas samych. We współczesnym świecie prywatność rozumiana jako anonimowość jest trudna do utrzymania. Ważne jest więc zakreślenie granicy między sferą prywatności a obszarem, w którym zgadzamy się pewne dane ujawnić, by korzystać z pewnym ułatwień. I albo decydujemy się korzystać np. z car-sharingu, gdzie część danych musimy ujawnić, albo z tego nie skorzystamy. Jest też pytanie: kto, do czego i na jakich zasadach ma prawo wykorzystywać te dane. I tu jest wielka rola dla państwa. Bo jeśli mówimy o smart cities, inteligentne przejście dla pieszych wcale nie musi wiedzieć, że zbliża się do niego Jan Kowalski. Musi natomiast wiedzieć, że zbliża się jakiś człowiek.
I jeszcze jeden aspekt – mówiąc o bezpieczeństwie sieci telekomunikacyjnej, trzeba mieć na uwadze, że teraz ryzyka mamy zupełne inne niż jeszcze kilka lat temu. Problemem jest nie tyle, że ktoś podsłucha naszą rozmowę, choć oczywiście należy takim zjawiskom zdecydowanie przeciwdziałać. Istotniejsze jest jednak to, czy nie zablokuje działania systemu. Jeżeli wyobrażamy sobie miasto, w którym systemy są zintegrowane, i to na różnych poziomach, takie pytanie o bezpieczeństwo staje się fundamentalne.

Wykluczenie cyfrowe to realny problem. Już teraz są miejsca w Polsce, gdzie np. bilet na pociąg można kupić tylko w internecie, bo na wielu stacjach nie ma tradycyjnej kasy. O ile dla młodych nie jest to problemem, o tyle osoby starsze mają kłopot.
Myślę, że w perspektywie roku 2050 choćby tylko demografia spowoduje, że odsetek osób cyfrowo wykluczonych zmniejszy się znacząco. Wejdą roczniki, które świetnie odnajdą się w nowej rzeczywistości. To oczywiście nie oznacza, że wystarczy czekać. Kluczowa jest tu edukacja. Dla przykładu, pracujemy nad projektem e-doręczeń. Byłoby ideałem, by cała korespondencja państwa z obywatelem odbywała się cyfrowo. Ale dopóki są osoby, które nie mają odpowiednich kompetencji do korzystania z takiej usługi, będziemy musieli utrzymywać również tradycyjny system. To są wymierne koszty ponoszone przez państwo.
Dlaczego mówię o konieczności nieustannej edukacji oraz podnoszenia kompetencji? Proszę pamiętać, że nawet jeśli w kolejnych latach osiągniemy poziom znaczącego ucyfrowienia, musimy mieć świadomość tzw. wtórnego analfabetyzmu cyfrowego. Chodzi po prostu o to, że cały czas dokonuje się postęp technologiczny. Aby za nim nadążyć, musimy nieustannie podnosić swoje kompetencje. Kto nie podąża naprzód, ten się cofa. Uczenie się przez całe życie i stałe podnoszenie kompetencji to jedno z głównych wyzwań naszych czasów.