Cztery trendy rozwoju miasta

Zbudujemy naszą reputację na innowacjach – mówi Maciej Sadowski, prezes StartUp Hub Poland w rozmowie z Michałem Niewiadomskim.

Publikacja: 27.06.2019 19:01

Cztery trendy rozwoju miasta

Foto: energia.rp.pl

Miasto 2050 to wyobrażenie o tym, jak może wyglądać metropolia przyszłości. Co pana zdaniem może się wydarzyć w obszarze technologii za 30 lat, jakie problemy mogą być rozwiązane?
Maciej Sadowski, prezes StartUp Hub Poland: 30 lat to odległa perspektywa. Jeśli pokolenie dzisiejszych 60-latków w zarządach korporacji i partii politycznych w Europie stanie na wysokości zadania i nie okaże się najbardziej nieodpowiedzialnym pokoleniem nowożytności, to technologicznie nic nie powinno powstrzymać czterech miejskich trendów.
Po pierwsze – całe miasta staną się prosumentem energii – nie tylko produkcja własna tego, co dziś nazywamy zieloną energią w pełni zaspokoi potrzeby aglomeracji, ale także pozwoli przekazywać nadwyżki okolicznym terenom podmiejskim, głównie nocami. Gdy nasze dzieci będą dorosłe, fotowoltaika i turbiny wiatrowe będą wydajne i powszechne – nikt nie będzie używać sformułowania „zielona energia”.

Po drugie – stolice środkowej Europy, jeśli wierzyć wciąż dalekim od doskonałości modelom zmian klimatu, będą porównywalnie suche jak miasta Kazachstanu czy środkowej Hiszpanii. Każda kropla wody ściekowej i deszczówki trafi po oczyszczeniu z powrotem do sieci. Każda ściana i dach będą agregować wodę i energię dzięki zielonym mchom, krzewom, trawom i ogródkom warzywnym rosnącym na nich. Inteligentne szczepionki bakteryjne odkażą i użyźnią najbardziej nieurodzajne piachy. Zakłady desalinacji morskiej wody w Gdynii, Tallinie i Kłajpedzie będą dostarczać słodki surowiec w górę rzek.

Po trzecie – trasy szybkiego ruchu dla skuterów, hulajnóg, rowerów i – niestety – wózków inwalidzkich – wygrają konkurencję z szosami dla samochodów osobowych i dostawczych, które utrzymają się tylko w służbach mundurowych i pogotowiu. Już dziś w Monte Carlo rajdy cichych samochodów elektrycznych zaczynają zagrażać słynnemu Grand Prix. Koszt dymienia w centrum będzie wysoki pod względem finansowym i… towarzyskim: truciciele będą zwyczajnie izolowani. Własność w transporcie wyparta zostanie przez ekonomię współdzielenia. Drony będą tak zwyczajnym środkiem logistycznym, że nasze psy nie będą podnosić głów, gdy zakupy wylądują na trawniku.

Po czwarte – wszystko będzie policzone. Każdy istotny gospodarczo trend będzie ujawniony w sieci dzięki wszechobecnym czujnikom połączonym w coś, co dziś nazywamy internetem rzeczy. Zachowania nieekonomiczne marnujące najcenniejsze zasoby będą automatycznie opodatkowywane przez system. Szczęśliwie urzędnicy i sędziowie będą wsparci algorytmami, które każdą nową skargę i odwołanie przedsiębiorców, mieszkańców i turystów rozstrzygną w czasie rzeczywistym. Człowiek rozpatrywać będzie tylko apelacje i poważniejsze sprawy.
Niestety, jest to perspektywa wyłącznie dla Warszawy i innych zamożnych metropolii świata. Obawiam się, że na jeden czysty i cyfrowy Żoliborz przypadać może dziesięć dzielnic biedy i brudu w miastach jałowego południa w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej.

Technologie to swoisty obszar, w którym toczy się nieustanna rywalizacja. Na jakim polu polskie startupy mogą odnieść znaczący sukces, a nawet przewagę nad innymi?
Technologie w agrokulturze, biochemii, energetyce oraz zaawansowana matematyka mają szanse zostać tematami, które będą silnie kojarzyć się z Polską na świecie. Tak jak w końcówce XX wieku Polska znana była z papieża Polaka i Solidarności, zaś na początku XXI wieku z nieprzerwanego sukcesu gospodarczego i małżeństwa Lewandowskich, tak w połowie wieku nasza reputacja opierać się będzie na innowacjach społecznych, przemysłowych i rolnych.

Od lat ściąga pan startupy z zagranicy, głównie ze Wschodu do Polski. Czy ten trend zostanie utrzymany, czy też to na Białorusi czy Ukrainie będzie tętnić technologiczne serce naszego regionu.
Chciałbym. Jednak 30 lat to może być za mało, żeby gwałtownie rozwijająca się Polska ustąpiła miejsca Białorusi i Ukrainie. Jedne, co może pomóc naszym wschodnim sąsiadom w budowie własnych magnesów przyciągania startupów, to integracja europejska i głębokie reformy gospodarcze. Dziś nadal, rozmawiając z zagranicznymi inwestorami, słyszę, że świat poważnego biznesu kończy się na Berlinie. Do Krakowa czy Gdańska, owszem, można zajrzeć na krótkie wakacje. Ale już za 5–10 lat polskie miasta będą nierozerwalnie związane z siecią miejską Zachodu. A miasta wschodnie? Bez Unii klasa kreatywna będzie z nich szybko migrować.

Mówiąc o mieście przyszłości, dyskutujemy o infrastrukturze, technologii, robotach, energetyce. Ale nie mówimy o ludziach. Co pan sądzi o relacjach społecznych za kilka dekad. Jak mogą one wyglądać, w jaki sposób zdeterminuje je technologia?
Tu jestem pesymistą. Wierzę raczej Lemowi i autorom telewizyjnych dystopii serialu „Black Mirror” niż wizjom aktywnych i ciekawych świata mieszczan przyszłości, którzy jedzą kolację z sąsiadami na trawie w miejskich parkach. Będziemy jeszcze bardziej zależni od tzw. wirtuala niż dzisiejsze nastolatki. Miejskich arystokratów poznamy po tym, że będą sporadycznie odwiedzać sieć i odwozić dzieci do przedszkoli będących zupełnie offline.
Na bulwarach miejskich obok polskiego znacznie częściej słyszeć będziemy angielski (nie chiński i nie rosyjski).
Kiedy spaceruję po targach technologicznych, wspominam kolejki lat 80., które pamiętam z Warszawy. Wizje przyszłości są dziś tak pewne, jak finały zawodów sportowych – są scenariusze bardziej i mniej prawdopodobne, ale śmiesznie jest twierdzić cokolwiek z dużą pewnością. Na jednej przyszłości nie można się dać zafiksować – trzeba uczyć się wyobrażać sobie ich wiele. I mądrze wybierać.

MIASTO 2050
Internet rzeczy, 5G nie tylko w komórkach: sporo nauki przed nami
MIASTO 2050
Grzegorczyk: Nie oglądamy się na innych. Chcemy być częścią rewolucji
MIASTO 2050
Wnukom zostawimy miasto zapewniające wysoką jakość życia
MIASTO 2050
Infrastruktura miejska musi podążyć cyfrowym szlakiem
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
MIASTO 2050
Polacy nie boją się rewolucji