Internet rzeczy, 5G nie tylko w komórkach: sporo nauki przed nami

Przybywa miast ze strategiami rozwoju uwzględniającymi innowacyjne rozwiązania

Publikacja: 27.06.2019 19:10

Internet rzeczy, 5G nie tylko w komórkach: sporo nauki przed nami

Foto: energia.rp.pl

Bezpłatny hot spot z wi-fi, np. w postaci ławki, rower z czujnikiem GPS, który można zaparkować w specjalnej stacji zasilanej przez panele solarne, tablice informacyjne na przystankach transportu publicznego wyświetlające czas przyjazdu kolejnego pojazdu, parkingi z czujnikami informujące o liczbie i lokalizacji wolnych miejsc, lampy zapalające się, gdy ktoś przechodzi lub przejeżdża obok, kosze na śmieci alarmujące, gdy są pełne, aplikacja miejska z alertami od przedsiębiorstw miejskich i możliwością zgłoszenia zdarzenia… To tylko te najbardziej znane mieszkańcom miast rozwiązania z zakresu tzw. smart city. Ich twórcy mają dużo większe ambicje. Stojąca za progiem technologia 5G ma napędzić rozwój tzw. internetu rzeczy (IoT).

Holistyczne podejście
Liczba miast z jasną strategią inteligentnego miasta (smart city), czyli miasta korzystającego ze zdobyczy technologicznych i dostępu do informacji dla poprawy jakości życia mieszkańców, w ciągu ostatnich dwóch lat prawie się podwoiła, bo urosła z 87 do 153 – wynika z drugiego rankingu „Smart City Strategy Index” przygotowanego przez firmę doradczą Roland Berger. Nadal jednak, w około 90 proc. przypadków nie można mówić o strategii kompleksowej – uważają analitycy. A to właśnie za takie holistyczne podejście do rozwoju miasta analitycy nagradzają w rankingu. Podium przyznali Wiedniowi, Londynowi i St. Albert (Kanada).
Także w Polsce miasta przyjmują strategię smart lub podkreślają znaczenie tego kierunku w swoich planach. Technologie ICT są najczęściej elementem dużo pojemniejszego rozdziału tych strategii zatytułowanego „infrastruktura” , a jednocześnie środkiem do realizacji celów, które stawiają sobie samorządy. „We Wrocławiu opieramy się na założeniach idei smart city. Chcemy bowiem miasta oferującego mieszkańcom wysoką jakość życia, dobrą infrastrukturę, przyjazne środowisko i transport oraz prężną gospodarkę i edukację” – pisze o swojej strategii stolica Dolnego Śląska.

Stopień rozwoju smart próbuje mierzyć wiele organizacji, nie tylko Roland Berger. Jednym z mierników jest certyfikat ISO (ISO 37120), wydawany przez organizację World Council on City Data (WCCD). Na liście posiadaczy tego ISO są dwa polskie miasta: Kielce i Gdynia. Także i w tym wypadku wykorzystanie technologii telekomunikacyjnej i innowacji to tylko jeden z elementów wpływających na ocenę miasta.

We współpracy
z biznesem
Strategie rozwoju to zarówno wyzwanie, jak i okazja dla biznesu, m.in. operatorów telekomunikacyjnych, przedsiębiorstw miejskich, producentów czujników, firm integratorskich i planistycznych, twórców aplikacji internetowych.
Do najpopularniejszych rozwiązań teleinformatycznych dla smart cities należą systemy czujników, np. te umieszczone w infrastrukturze przedsiębiorstw miejskich: wodociągów i ciepłowni. Trudno dokładnie oszacować, ile takich czujników działa w skali kraju. Operatorzy komórkowi, którzy często są pośrednikiem w przekazie danych odczytywanych z takich urządzeń, podają wprawdzie czasem dane o liczbie kart SIM w urządzeniach komunikujących się między sobą (tzw. karty M2M), ale liczba ta nie jest tożsama z liczbą sensorów.
Orange Polska obsługuje 1,5 mln kart M2M. Według tej firmy daje jej to pozycję numer 1 w kraju. Potwierdzają to dane Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Jak mówi Martin Stysiak, rzecznik prasowy UKE, w 2018 r. operatorzy mobilni obsługiwali 3,3 mln kart M2M.
– Definicja smart city ma wiele odsłon. Z mojego punktu widzenia to pojęcie mieści w sobie słowa: człowiek, technologie i środowisko. Nie ograniczałbym określenia smart do dużych miast. Te same wyzwania, z którymi stykają się metropolie, mają powiaty i mniejsze miejscowości – mówi Sebastian Grabowski, dyrektor do spraw IoT i zaawansowanych technologii Orange Polska. – Żadnego miasta w Polsce nie można dziś nazwać modelowym smart city. Jako najbardziej zbliżone wskazałbym Warszawę i Wrocław – uważa.
Jako przykład projektu wpisującego się w ideę inteligentnego miasta dyr. Grabowski podaje trzyletni projekt badawczy Warszawy – VaVel. – To platforma, współtworzona przez Orange i Politechnikę Warszawską, która w czasie rzeczywistym zbiera informacje o życiu miasta, np. poruszaniu się pojazdów komunikacji publicznej. Dane te pozwalają miastu na budowę lepszego otoczenia dla mieszkańców. Wrocław nauczył się eksperymentować z technologiami. Zanim jeszcze państwo pomyślało o budowie ogólnopolskiej sieci edukacyjnej, Wrocław podłączył szkoły do wspólnej sieci miejskiej – mówi dyr. Grabowski.

Według prognoz wybuch rozwoju inteligentnych miast przynieść ma technologia 5G. Według Grabowskiego dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, co ona zmieni w funkcjonowaniu miast.
– To trochę jak powstanie Androida. Wtedy Google nie spodziewał się takiej popularności i funkcjonalności systemu w przyszłości. Uważam, że 5G może dać możliwość zastosowania wideo w monitoringu, powstanie znacznie większej liczby sensorów, ale to nie oznacza, że przybędzie nachalnie wkraczających w nasze życie urządzeń telekomunikacyjnych. Będą mniej inwazyjne i ingerujące w otaczające nas środowisko w mądry sposób – przekonuje dyr. Grabowski.

Jego zdaniem na konferencjach uwaga skupia się zwykle na technologiach, a kłopot polega na tym, że często nie udaje się z dystansu spojrzeć na własne miasto i zastanowić się, czego potrzebuje. – Bolączkami niektórych samorządów są brak świadomości, jak można wykorzystać technologie, oraz nieumiejętność planowania w dłuższym terminie. Powoduje to, że trudno podjąć decyzję o inwestycji, której efekty będą widoczne za 2–3 lata. Od zarządzających miastem i miejskimi przedsiębiorstwami można usłyszeć, że mają systemy zarządzane zdalnie. Jeśli przyjrzeć im się z bliska, okaże się, że są to tzw. systemy obchodzone lub objeżdżane. Aby sprawdzić odczyty, trzeba podejść albo podjechać do danego urządzenia. Moim zdaniem potrzebny jest miejski głód innowacji. Bez niego niewiele się zmieni – ocenia menedżer Orange.

Wiedza to oszczędności
Przykładem, jak można wykorzystywać technologie, jest system działający w trzech miastach.
– Zarządzamy siecią ciepłowniczą w trzech miastach: Częstochowie, Wrocławiu i Płocku. Robimy to w sposób nowoczesny, korzystając z cyfrowych rozwiązań internetu rzeczy, w tym czujników podpiętych do sieci transmisji danych. Zbieramy w ten sposób i analizujemy dane z 10 tys. węzłów ciepłowniczych, z których każdy wyposażony jest średnio w kilkanaście czujników – mówi Józef Augustynów, menedżer zajmujący się cyfryzacją i nowymi technologiami w Fortum.

– Rozmawiamy z operatorami o rozwiązaniach z zakresu NbIoT (wąskopasmowy internet rzeczy – red.), czyli internetu rzeczy nowej generacji. Na razie urządzenia, które musielibyśmy zakupić, aby przejść na tę technologię, są zbyt drogie. Myślę, że w perspektywie dwóch lat przybędzie ich producentów i rynek stanie się bardziej konkurencyjny – ma nadzieję Józef Augustynów.
Także i on zwraca uwagę na przeszkody we wprowadzaniu innowacji. – Chcielibyśmy rozwijać system czujników temperatury i wilgotności powietrza w domach i mieszkaniach. Pozwoliłoby to optymalizować działanie sieci ciepłowniczej i dostarczyłoby właścicielom i zarządcom budynków dodatkowych informacji o stanie nieruchomości i instalacji hydraulicznych. Prowadzimy pierwsze wdrożenia u 14 klientów, w sumie około 120 budynków. Już widzimy, że dzięki odpowiedniemu zasobowi informacji można uzyskać wymierny efekt: nawet 19-proc. redukcję kosztów ciepła. Wiemy jednak, że czekają nas dwie bariery do pokonania: koszty oraz opór mieszkańców, którzy z różnych powodów często nie chcą dodatkowych urządzeń w domach – przyznaje menedżer Fortum.

Tajemnicą poliszynela jest, że część osób obawia się technologii, widząc w niej np. sposób na podsłuchiwanie i monitoring zachowań. – Z badania, które przeprowadziłam kilka lat temu, wynikało, że 60–70 proc. miast chce cyfryzacji, ale jedynie 20–30 proc. planuje otwarcie danych lub zbieranie danych w usystematyzowany sposób – wskazuje Natalia Kobza, założycielka firmy doradczej Cogito, współpracującej z samorządami, organizacjami pozarządowymi i firmami, obecnie kooperująca z fundacją MOST. Według niej rezultaty badania to efekt niewielkiej świadomości Polaków, do czego można wykorzystać dane z miejskich urządzeń.

Łatwiej jest mieszkańcom zrozumieć sens budowy aplikacji, jeśli władze postępują tak jak w Bolonii. – Korzystając z publicznego profilu, mieszkańcy, przedsiębiorstwa i organizacje mogą informować o prowadzonych projektach. Mogą współpracować z urzędem miasta, uczestniczyć w konsultacjach, przetargach, oceniać projekty. Należy oczekiwać, że mieszkańcy coraz częściej będą chcieli decydować o przestrzeni, w której żyją – przekonuje Natalia Kobza.
Z wypowiedzi naszych rozmówców wynika, że technologii nie należy się bać, ale mądrze wykorzystywać jej możliwości z pożytkiem dla mieszkańców. Aby tak się stało, potrzeba dobrych wzorców i wykwalifikowanych kadr. No i myślenia w perspektywie 20–30 lat, a nie jednej kadencji.

MIASTO 2050
Grzegorczyk: Nie oglądamy się na innych. Chcemy być częścią rewolucji
MIASTO 2050
Cztery trendy rozwoju miasta
MIASTO 2050
Wnukom zostawimy miasto zapewniające wysoką jakość życia
MIASTO 2050
Infrastruktura miejska musi podążyć cyfrowym szlakiem
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
MIASTO 2050
Polacy nie boją się rewolucji