Plany klimatyczne Joe Bidena idą mocno naprzód. Celem nowego prezydenta jest neutralność klimatyczna amerykańskiej gospodarki do 2050 r. i zeroemisyjna produkcja elektryczności w 2035 r. To za 15 lat. Polityka klimatyczna ma wiele wymiarów i będzie rozwijana na wielu polach. Jednak aby w USA widoczne były konkretne efekty, należy się zmierzyć z trzema kluczowymi elementami: transportem, energetyką i emisjami mającymi miejsce podczas wydobycia ropy i gazu.
Trudne odejście od węgla
Emisje przemysłu wydobywczego to obszar, z którym Joe Biden nie będzie miał większych problemów. Barack Obama za czasów swojej prezydentury wprowadził zasady zobowiązujące firmy wydobywcze do ich monitorowania i kontroli. Sytuacja z punktu widzenia prawa i polityki jest jasna – nowy prezydent musi tylko przywrócić regulację zawieszoną przez poprzednika.
Wind farm/Bloomberg
Joe Biden jest niewątpliwie wielkim entuzjastą energii ze źródeł odnawialnych. Ale już pierwsze dni urzędowania w Białym Domu 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych pokazały, że całkowite odejście od węgla w amerykańskiej energetyce będzie o wiele trudniejsza, niż mogłoby to wynikać z niektórych deklaracji składanych w kampanii wyborczej. Na drodze do agresywnej transformacji amerykańskiej energetyki, do realizacji idei odejścia od paliw kopalnych stoi Kongres, a w szczególności Senat, w którym demokraci mają co prawda większość, ale jedynie w postaci 51 głosów na 100 senatorów. Aby poddać pod debatę kwestie tak politycznie kontrowersyjne jak ta, potrzeba w Senacie co najmniej 60 głosów. Jest to mało prawdopodobne, zwłaszcza że nawet w obozie demokratów nie każdy senator pali się do absolutnej eliminacji węgla, a co za tym idzie – również eliminacji miejsc pracy związanych z jego wydobyciem.
Coal/Bloomberg