Śledczy twierdzą, że polscy urzędnicy opieszale dostarczali informacji i zataili kluczowe dowody dotyczące przemieszczania się rzekomych dywersantów na terenie Polski. Mają teraz nadzieję, że nowy rząd w Warszawie pomoże rzucić światło na atak – pisze dziennik.
Czytaj więcej
Poszukiwany międzynarodowym listem gończym za zbrodnie na Ukrainie Władimir Putin wie, kto wysadził gazociągi Gazpromu na dnie Bałtyku, kto zatrzymał gazociąg Jamał-Europa i nie puszcza rosyjskiego gazu drugą nitką przez Ukrainę.
Europejscy śledczy od dawna uważają, że atak został przeprowadzony z Ukrainy przez Polskę. Twierdzą jednak, że brak pełnej współpracy Warszawy utrudnił ustalenie czy atak miał miejsce za wiedzą byłego polskiego rządu, czy też bez niego. Niektórzy wyżsi urzędnicy europejscy twierdzą, że rozważają zwrócenie się do gabinetu Donalda Tuska, nowego premiera Polski, z prośbą o pomoc w zbadaniu największego aktu sabotażu na kontynencie europejskim od czasów II wojny światowej – pisze „The Wall Street Journal”.
Urzędnicy rządu Mateusza Morawieckiego opóźniali śledztwo
Rurociąg Nord Stream łączący Rosję z Niemcami pod Morzem Bałtyckim został wysadzony w powietrze we wrześniu 2022 roku. Wywołało to dodatkową presję na Niemcy i inne kraje, aby uniezależniły się od dostaw rosyjskiego paliwa.
Jakakolwiek sugestia, że Polska, członek NATO, może ukrywać informacje o ataku na sojusznika, może podważyć zaufanie do sojuszu, który stoi przed jednym z największych testów od czasu jego powstania. Dla Moskwy jakiekolwiek zachowanie Polski wskazujące na udział w sabotażu może zostać odebrane jako agresywny akt NATO – uważa WSJ.