– Moskwa nie wyklucza możliwości zażądania odszkodowań za eksplozje Nord Stream zaraz po zakończeniu śledztwa – powiedział Dmitrij Biriczewskij, dyrektor departamentu współpracy gospodarczej rosyjskiego MSZ dla agencji RIA Novosti.
„Śledztwo nie jest jeszcze zakończone, czekamy na wyniki dochodzenia w Radzie Bezpieczeństwa, wtedy zobaczymy, co robić” – dodał urzędnik.
Rosyjskie statki były najbliżej
Gazociągi Nord Stream (tłoczył gaz z Rosji do Niemiec od 2011 r) i Nord Stream 2 (niedopuszczony do pracy przez Niemcy i KE) zostały wysadzone we wrześniu 2022 roku. Trzy z czterech rur zostały uszkodzone i doszło do wycieku gazu. Jednak już dużo wcześniej Gazprom wstrzymał dostawy gazu przez Nord Stream, by wymusić na Unii ustępstwa i wywindować cenę surowca. Te działania przyniosły odwrotny skutek. Gazprom stracił swój najbardziej dochodowy rynek - unijny i dziś musi szukać nowych klientów na rynkach azjatyckich.
Czytaj więcej
Więcej dolarów na rynku, mocniejszy rubel. Tak można podsumować umocnienie się rosyjskiego pieniądza do poziomu z czerwca. Większą podaż walut w Rosji wymusił dopiero dekret Kremla.
Operator, czyli spółka Gazpromu Nord Stream AG, stwierdził, że uszkodzenia gazociągów są bezprecedensowe i nie można oszacować harmonogramu napraw. Rosjanie wskazali Ukrainę, i ewentualnie Polskę, jako możliwych wykonawców sabotażu. Dochodzenia prowadzone przez Danię (do eksplozji doszło na duńskich wodach), Szwecję i Niemcy wykazały jednak, że w pobliżu miejsca i daty eksplozji znajdowały się rosyjskie jednostki. Duńczycy wskazali dokładnie, o jakie statki chodzi. Jednym z nich była specjalistyczna jednostka do prac głębinowych.