Dziś gazociąg Baltic Pipe, łączący Polskę z Danią i norweskimi złożami, uzyskał docelową przepustowość w kierunku naszego kraju. To oznacza, że rocznie możemy tym połączeniem pozyskiwać do 10 mld m sześc. błękitnego paliwa. Według Gaz-Systemu, operatora polskiego systemu przesyłowego, taka ilość pokrywa ponad 60 proc. krajowego zapotrzebowania na ten surowiec. Osiągniecie pełnej przepustowości było możliwe dzięki działaniom duńskiego operatora systemu przesyłowego, firmy Energinet. Ta właśnie zakończyła proces podłączenia tłoczni gazu w Zealand do infrastruktury Baltic Pipe.

Przesył bałtyckim gazociągiem uruchomiony został 1 października. Funkcjonował jednak w ograniczonym zakresie, co było związane z opóźnieniami prac budowalnych realizowanych na ternie Danii. Do dziś nieokreślona została finalna wartość całej inwestycji. Tym samym nie wiadomo, czy nadal aktualne są - opublikowane w marcu 2018 r. - szacunkowe wydatki ustalone na poziomie ponad 1,6 mld euro, z czego 784 mln euro miało przypaść na Gaz-System, a 821 mln euro na Energinet.

Nie zmienia to faktu, że Baltic Pipe to kolejne sfinalizowane w tym roku przedsięwzięcie zwiększające możliwości importu błękitnego paliwa przez Polskę z kierunków innych niż wschodni. Przede wszystkim od stycznia wzrosła przepustowość terminalu LNG w Świnoujściu z 5 mld m sześc. rocznie do 6,2 mld m sześc. „W tym roku uruchomiliśmy również gazociągi na Litwę i Słowację. Dziś możemy śmiało powiedzieć, że zadanie związane z zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego Polski, postawione przed Gaz-Systemem, zostało zrealizowane” - twierdzi w komunikacie prasowym Tomasz Stępień, prezes spółki.

Czytaj więcej

Dania w poniedziałek zatrzyma przepływ gazu do Polski. Energinet: uspokaja: to czasowe