Najważniejsza europejska batalia rozegra się wkrótce w magazynach gazu

Poniedziałkowa zapowiedź Gazpromu, że z "powodów technicznych" ponownie zredukuje poziom dostaw gazu dla Europy, trafiła na czołówki światowych mediów. Jasne, to złe wieści dla Europy. Ale też żadne zaskoczenie: kontynent niezmiennie kompletuje zapasy przed zimą i wygląda na to, że przy pewnej dozie szczęścia – przetrwa ją bez dramatycznych zawirowań.

Publikacja: 26.07.2022 19:22

Instalacja Open Grid Europe (OGE) w zachodnioniemieckim Werne

Instalacja Open Grid Europe (OGE) w zachodnioniemieckim Werne

Foto: AFP

20 proc. – taki poziom dostaw gazociągiem Nord Stream zapowiada Kreml. Oznacza to obcięcie dotychczasowego o mniej więcej połowę, pod podobnym jak poprzednio pretekstem: konserwacji kolejnej turbiny. Jak przekonuje rząd w Berlinie, nie ma technicznych przesłanek do tego, by redukować dostawy – Moskwa po prostu po raz kolejny sięga po gazowy straszak. Zwłaszcza że po Europie krążą dziś mrożące krew w żyłach analizy tego, jakie konsekwencje – w szczególności dla Niemiec – miałoby dziś odcięcie dostaw surowca dla gospodarki.

Nie ukrywajmy jednak: Europa też robi wszystko, co może, żeby zbudować obronne szańce przed rosyjską gazową ofensywą. Pierwszą i kluczową w nadchodzących miesiącach linią obrony mają być magazyny gazu, które Bruksela chciałaby zapełnić w minimum 80-procentowym stopniu.

Czytaj więcej

Gaz gwałtownie drożeje, przybywa surowca w magazynach

Magazyny mniejsze i większe

80 proc. zapełnienia magazynów gazu to poziom, jaki Bruksela chciałaby zapewnić całemu kontynentowi do 1 listopada. I powiedzmy sobie, że nie jest to poprzeczka zawieszona wyjątkowo wysoko: co roku europejskie zapasy sięgały mniej więcej tego poziomu. Inna sprawa, że nawet niewielkie odchylenie od tego pułapu potrafiło wprawić rynki w nerwowość – tak stało się ostatniej zimy, gdy Europa w sezon grzewczy weszła z magazynami wypełnionymi w 77 proc. Ledwie 3 proc. różnicy wpłynęło na nerwową huśtawkę cenową, której kraje Europy Zachodniej doświadczyły w tamtym sezonie.

Oczywiście, dziś sytuacja nie wygląda rewelacyjnie: według danych zbieranych przez ośrodek Gas Infrastructure Europe, wypełnienie magazynów sięga dziś średnio 66,72 proc. na całym kontynencie (stan z ostatniej niedzieli). Statystycznym rekordzistą jest Polska, z wynikiem 98,55 proc. – aczkolwiek złudne to bezpieczeństwo, bo nasze rodzime magazyny są po prostu niewielkie i łatwiej je zapełnić niż np. niemieckie (66,35 proc. wypełnienia). W przeliczeniu na TWh nasze możliwości magazynowe są niemal pięciokrotnie mniejsze niż Niemiec.

Czytaj więcej

Jest zgoda na redukcję gazu w UE. Nie dotknie Polski

Skądinąd, wschodnia flanka Unii Europejskiej jest i tak w najgorszej sytuacji – to w naszym regionie infrastruktura magazynowa świeci największymi pustkami (Bułgaria – 44,39 proc., Chorwacja – 47,97, Węgry – 49,22, Łotwa – 50,85, Austria – 51,25). Na drugim biegunie mamy z kolei Belgię – 71,43 proc., Czechy – 77,69, Danię – 85,6, Francję – 75,46 czy Szwecję – 90,79 i Portugalię – 100 proc.

Chociaż w statystykach stan magazynów świeci na zielono – czyli państwa nieustannie robią zapasy – to jednak pamiętajmy, że magazynowany w nich gaz bywa też zużywany, gdy pojawia się potrzeba. Stąd też wysiłki Brukseli, żeby skłonić rządy poszczególnych krajów członkowskich do oszczędności. Limit 15 proc., o który toczył się na forum UE bój, to wartość symboliczna: chodzi o to, żeby uświadomić wszystkim, że surowce są dziś cenniejsze niż kiedykolwiek i rozrzutność w jednym kraju – za sprawą europejskiej solidarności – będzie ciągnąć w dół inne państwa Wspólnoty.

Kwestia czasu, ale liczonego w latach

Do 1 listopada zostały nam trzy miesiące. Mało to czy dużo? Teoretycznie, całkiem sporo, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że gaz LNG zaczął napływać do Europy pełną parą. Statystycznie w lipcu przybędzie w magazynach w sumie jakieś 7 proc. zapasów, gdyby przekładać to tempo na kolejne trzy miesiące, do 1 listopada powinniśmy mieć wypełnienie na poziomie – powiedzmy – 87 proc. stanu (Niemcy celują formalnie nawet w 95 proc.).

Czytaj więcej

Przed Europą widmo trzech lat drogiego gazu

Czy odcięcie Nord Stream przekłada się na tą statystykę? Według agencji Wood Mackenzie, owszem: może sprawić, że zapełnianie magazynów zatrzyma się gdzieś w widełkach 75-80 proc. Dotyczy to zwłaszcza Niemców, którzy w swoim czasie zarzucili budowę zaplanowanych gazoportów, co w olbrzymiej mierze utrudnia im sprowadzanie LNG. Co prawda, na rynki docierają optymistyczne wiadomości – z alternatywą dla rosyjskiego surowca oferują się m.in. Azerbejdżan czy Mozambik – ale jakiekolwiek efekty potencjalnych kontraktów zobaczymy dopiero za kilka lat (umowa z Baku zakłada, że dostawy azerskiego gazu podwoją się w 2027 r.).

– To projekty, które wymagają poważnych i długich przygotowań. Nawet Kontrakt Stulecia podpisany został w 1994 r., a ropa popłynęła do Ceyhan w rzeczywistości dopiero w 2006 r. – tłumaczyła w niedawnej rozmowie z "Rzeczpospolitą" ambasador Azerbejdżanu, Nargiz Gurbanova. – Przy dzisiejszych technologiach i większym zrozumieniu wagi tradycyjnych paliw kopalnych w energetyce może to zająć mniej czasu niż wtedy. Owszem, nie ma szans, żeby taki duży projekt uruchomić w dwa lata – dodawała.

Innymi słowy, poza zakupami LNG nie mamy większej szansy ulżyć europejskiej energetyce w nadchodzących miesiącach. A pamiętajmy, że już w sierpniu w naszej części Europy zaczną się chłodne noce. Chłodne dnie mogą nadejść już we wrześniu. Zapewne w październiku zaczniemy włączać grzejniki, co z kolei zacznie się odbijać na stanie zapasów w magazynach. Innymi słowy, dzisiejszy proces zapełniania zbiorników musi zakładać, że jego tempo będzie maleć.

Co prawda, na zachodnich rubieżach Europy trudno mówić o porównywalnej zimie – na południu Hiszpanii najchłodniejszy jest styczeń, kiedy to temperatury sięgają kilku stopni na plusie i przymrozków w nocy – ale nic nam po ich łagodnej zimie i wysokim stopniu zapełnienia magazynów, jeśli magazyny w Portugalii (zapełnione, wszakże w 100 proc.) są niemal dziesięciokrotnie mniejsze niż te w Polsce. Hiszpanie też nie muszą spieszyć się z zapełnianiem swoich magazynów: przy ponad 47-milionowej populacji mają ich mniej więcej tyle co my - i poziom zapełnienia rzędu 75 proc. Ale i Portugalczykom, i Hiszpanom pewien margines swobody zapewnia łagodny klimat i stosunkowo duże poczucie bezpieczeństwa energetycznego, jakie zapewniają Półwyspowi Iberyjskiemu dostawcy z Afryki Północnej. Tyle że też ich wkład we wspólne europejskie bezpieczeństwo gazowe nie będzie szczególnie znaczący.

Czytaj więcej

Unia marzy o ciepłej zimie. Bruksela rozważa limity zużycia gazu

Uniknąć złudnej ulgi

– Europa zapewne przebrnie przez sezon zimowy, tyle że na koniec marca poziom zapełnienia magazynów będzie sięgać mizernych 20 proc. – przewiduje ekspertka firmy analitycznej Global Gas Supply, Kateryna Filippenko, w rozmowie z agencją Reuters. Jest to pułap na tyle wysoki, że na rynku nie ma strachu przed sytuacją, w której kręcimy kurkiem, a gazu po prostu nie ma – jest to jednak pułap na tyle niski, że ceny surowca będą wyśrubowane do granic bólu. I rzecz jasna, fatalny punkt startu do gromadzenia zapasów na kolejną zimę – bowiem to sezon grzewczy 2023/2024 może okazać się największą próbą.

I tego zapewne dziś Bruksela boi się najbardziej. Na poziomie całej Europy są pewne priorytety: wsparcie dla walczącej Ukrainy czy polityka klimatyczna, która ma przyczyniać się do hamowania zmian klimatu. Horrendalnie drogi gaz to spadające poparcie dla wojennych wysiłków Kijowa i argument na rzecz tego, by nie odstępować ani o krok od kopalin, zwłaszcza węgla.

W obu przypadkach jednak ustępstwa mogłyby przynieść złudną ulgę: jeżeli Kreml przekona się, że użycie gazowej broni przynosi efekty, będzie po nią sięgał częściej i w coraz bardziej błahych sporach; zaś przyjęcie, że ze zmianami klimatycznymi należy się po prostu pogodzić, byłoby ruchem, który wcześniej czy później odbije się na naszym zdrowiu i majątku. W obliczu takich dylematów należy się zastanowić, czy nie należy jednak grzejników skręcić, nawet kosztem noszenia w domu swetra. To może być najniższa cena przetrwania we względnym komforcie.

Czytaj więcej

PGNiG będzie mogło gromadzić więcej gazu

20 proc. – taki poziom dostaw gazociągiem Nord Stream zapowiada Kreml. Oznacza to obcięcie dotychczasowego o mniej więcej połowę, pod podobnym jak poprzednio pretekstem: konserwacji kolejnej turbiny. Jak przekonuje rząd w Berlinie, nie ma technicznych przesłanek do tego, by redukować dostawy – Moskwa po prostu po raz kolejny sięga po gazowy straszak. Zwłaszcza że po Europie krążą dziś mrożące krew w żyłach analizy tego, jakie konsekwencje – w szczególności dla Niemiec – miałoby dziś odcięcie dostaw surowca dla gospodarki.

Pozostało 94% artykułu
Gaz
Chiny dostały z Gazpromu wielką zniżkę na gaz. Węgrom to się nie spodoba
Gaz
Szykuje się kolejne opóźnienie w rozbudowie terminalu LNG w Świnoujściu
Gaz
Największe złoże gazu w Europie zamknięte. Stało się zbyt niebezpieczne
Gaz
Dobre wieści z rynku gazu: potrzebujemy go coraz mniej
Gaz
Rosja chce upadłości PGNiG. Doliczyła się niezapłaconych podatków. Suma kuriozalnie niska