Do poniedziałkowych oświadczeń Prigożyna właściwie nie trzeba dodawać interpretacji. Właściciel Grupy Wagnera poskarżył się na to, że obiecana jego podwładnym już dwa tygodnie temu amunicja nie dotarła na front, wskutek czego Bachmut - ukraińskie miasto o duzym strategicznym znaczeniu, o które toczą się teraz na wschodzie Ukrainy zaciekłe walki - może zostać całkowicie odbite przez ukraińską armię.
- To może być zwykła biurokracja albo zdrada - dorzucał oligarcha na krótkim filmie wrzuconym do sieci. - Jeżeli teraz się cofniemy, przejdziemy do historii jako ludzie, którzy zrobili najważniejszy krok wiodący do przegrania tej wojny. Jeżeli Wagner PMC miałby wycofać się teraz z Bachmutu, to cały front, który Wagner PMC dziś cementuje, zawaliłby się - dorzucał.
Czytaj więcej
Prezydent Rosji Władimir Putin upoważnił spółkę zależną Gazprom Neft do zakupu 50 procent udziałów należących do Shella w Salym Petroleum Development. Rosja traci tym samym dostawcę technologii dla wielkiego złoża ropy.
Możliwe, że to przede wszystkim dla Prigożyna nadeszła chwila próby: oligarcha, nazywany jeszcze kilka lat temu "kucharzem Putina" - z uwagi na gastronomiczne imperium, jakie stworzyłby przy cichym błogosławieństwie Kremla - wyrósł w ciągu ostatniego roku na jednego z nieformalnych rozgrywających. Choć działalność prywatnych firm militarnych jest w Rosji zakazana, jego Grupa Wagnera stała się czymś na kształt irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji - formacją, której można użyć do pilnowania swoich interesów na całym świecie, a zarazem móc wygodnie umyć ręce od potencjalnych wybryków najemników.
Taką rolę Grupa odegrała w Afryce czy Syrii. Taką rolę odgrywała też w Ukrainie - zaprawieni w bojach najemnicy weszli do akcji na najtrudniejszych odcinkach frontu, a straty osobowe wyrównywano rekrutowaniem osadzonych w rosyjskich więzieniach - co już było wyrazistym sygnałem, że Prigożynowi wolno więcej. W poprzednich miesiącach właściciel Grupy Wagnera zaczął uchodzić za osobę posiadającą tyle władzy, co najważniejsi doradcy Putina - tyle że bez zdobywania formalnej pozycji w administracji. W końcu pojawiły się spekulacje, że gibki biznesmen może mierzyć w najważniejsze funkcje w państwie, ba!, w sam Kreml.