Kreml ma kim zastąpić Grupę Wagnera. Mięso armatnie dostarczą firmy energetyczne

Być może właściciel Grupy Wagnera stał się już w oczach Kremla zbyt silny. Jeżeli formacja Jewgienija Prigożyna wykrwawi się w Bachmucie, jego najemników mogłyby zastąpić formacje, które od lat tworzą rosyjskie giganty energetyczne.

Publikacja: 07.03.2023 11:27

Władimir Putin z szefem Gazpromu, Aleksiejem Millerem

Władimir Putin z szefem Gazpromu, Aleksiejem Millerem

Foto: Bloomberg

Do poniedziałkowych oświadczeń Prigożyna właściwie nie trzeba dodawać interpretacji. Właściciel Grupy Wagnera poskarżył się na to, że obiecana jego podwładnym już dwa tygodnie temu amunicja nie dotarła na front, wskutek czego Bachmut - ukraińskie miasto o duzym strategicznym znaczeniu, o które toczą się teraz na wschodzie Ukrainy zaciekłe walki - może zostać całkowicie odbite przez ukraińską armię.

- To może być zwykła biurokracja albo zdrada - dorzucał oligarcha na krótkim filmie wrzuconym do sieci. - Jeżeli teraz się cofniemy, przejdziemy do historii jako ludzie, którzy zrobili najważniejszy krok wiodący do przegrania tej wojny. Jeżeli Wagner PMC miałby wycofać się teraz z Bachmutu, to cały front, który Wagner PMC dziś cementuje, zawaliłby się - dorzucał.

Czytaj więcej

Putin zezwolił filii Gazpromu Neft na zakup udziałów należących do Shella

Możliwe, że to przede wszystkim dla Prigożyna nadeszła chwila próby: oligarcha, nazywany jeszcze kilka lat temu "kucharzem Putina" - z uwagi na gastronomiczne imperium, jakie stworzyłby przy cichym błogosławieństwie Kremla - wyrósł w ciągu ostatniego roku na jednego z nieformalnych rozgrywających. Choć działalność prywatnych firm militarnych jest w Rosji zakazana, jego Grupa Wagnera stała się czymś na kształt irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji - formacją, której można użyć do pilnowania swoich interesów na całym świecie, a zarazem móc wygodnie umyć ręce od potencjalnych wybryków najemników.

Taką rolę Grupa odegrała w Afryce czy Syrii. Taką rolę odgrywała też w Ukrainie - zaprawieni w bojach najemnicy weszli do akcji na najtrudniejszych odcinkach frontu, a straty osobowe wyrównywano rekrutowaniem osadzonych w rosyjskich więzieniach - co już było wyrazistym sygnałem, że Prigożynowi wolno więcej. W poprzednich miesiącach właściciel Grupy Wagnera zaczął uchodzić za osobę posiadającą tyle władzy, co najważniejsi doradcy Putina - tyle że bez zdobywania formalnej pozycji w administracji. W końcu pojawiły się spekulacje, że gibki biznesmen może mierzyć w najważniejsze funkcje w państwie, ba!, w sam Kreml.

Zastępowalni wagnerowcy

W lutym doszło do zadziwiającej koincydencji wydarzeń: Grupa Wagnera znalazła się w oku cyklonu w Bachmucie, Prigożyn zaczął ciskać gromy na rosyjską armię (po raz pierwszy padło słowo: zdrada), a jednocześnie ukraiński wywiad poinformował, że własną prywatną firmę militarną tworzy spółka Gazprom Neft.

Czytaj więcej

Przedstawiciel Prigożyna wyrzucony ze sztabu rosyjskich wojsk na Ukrainie

W zasadzie nie była to wielka tajemnica: o tym, że rosyjski premier Michaił Miszustin wydał pozwolenie na utworzenie firmy, mającej - przynajmniej formalnie - świadczyć usługi zabezpieczenia (czyli: ochroniarskie) na potrzeby gazowego giganta, poinformował sam Gazprom. Jest w końcu czego strzec: począwszy od biurowców firmy, przez infrastrukturę koncernu na całym świecie, po menedżerów podróżujących również do mało bezpiecznych zakątków globu. W końcu to Gazprom doświadczył tajemniczego ataku na Nord Steam, jest zaangażowany w wydobycie surowców na spornej Arktyce i prowadzi działalność operacyjną w mało stabilnych środkowoazjatyckich republikach byłego ZSRR. Jest zatem czego pilnować.

Trudno byłoby się zatem dziwić, że rosyjskie giganty - Gazprom, Rosneft czy Rosatom - dbają o swoje bezpieczeństwo, formując własne jednostki lub korzystając z wsparcia zewnętrznych firm ochroniarskich. Tyle że dosyć często owi ochroniarze to ci sami ludzie, którzy zasmakowali już prochu gdzieś na świecie. Z historycznej perspektywy chodzi o wojny na Bałkanach i krańcach Imperium w latach 90. Z bardziej bieżącej: o udział w konfliktach w Donbasie po 2014 r., w Syrii, Libii, Republice Środkoafrykańskiej czy Wenezueli. Pojawiali się tam "pracownicy" stworzonej przez dawnych rosyjskich funkcjonariuszy sił specjalnych firmy (formalnie) sapersko-inżynierskiej Antiterror-Orel, wyprysłej z niej Redut-Antiterror (znanej jako Centre R), specjalizujący się w ochronie statków Moran Security Group, specjalizującej się w ochronie infrastruktury energetycznej Szczit (Tarcza), czy powiązanej ze środowiskami mundurowych RSB Group.

Korpus Strażników Rurociągów

Na alarmistyczne informacje ukraińskiego wywiadu część ekspertów zareagowała wzruszeniem ramion - trudno o spółkę energetyczną na świecie, która nie zatrudniałaby ochroniarzy. Z drugiej jednak strony energetyka nie jest w Rosji "zwykłą" branżą gospodarki. - Biznes gazowy to nie jedyny cel działalności Gazpromu - podsumowywała na łamach magazynu "Time" Agnia Grigas, ekspertka Centrum Eurazji w Atlantic Council. - Ich zadaniem jest ochrona interesów Federacji Rosyjskiej, a w szczególności, bądźmy szczerzy, podtrzymywanie i wspieranie reżimu Władimira Putina - dodawała.

Czytaj więcej

Prigożyn mówi o zdradzie, Rosjanie nie chcą nacierać w rejonie Wuhłedaru

- Rząd w Moskwie jest zdesperowany, by znaleźć nowe sposoby rekrutacji żołnierzy. I może w tym celu poświęcić część siły roboczej z sektora gazowego i naftowego - sekundowała jej badaczka z Seton Hall University, Margarita Balmaceda, spekulując też, że decyzja o sformowaniu własnej firmy mogła zapaść nie tyle na Kremlu, ile w samym Gazpromie, którego szefowie - z prezesem Aleksiejem Millerem na czele - chcą zademonstrować Putinowi swoje oddanie, szczególnie w obliczu coraz mniej subordynowanego Prigożyna. A przy okazji zawalczyć o wzmocnienie swoich wpływów po zakończeniu działań zbrojnych. - To starcie o władzę, korzyści i przywileje, jakie Putin może dać. I starcie o to, co potem - kwitowała lapidarnie.

"Ochrona" koncernów energetycznych - o ile rzeczywiście okaże się, że obejmuje ona również fronty wojny w Ukrainie czy innych krajach - jest dziś opcją nieco bezpieczniejszą i atrakcyjniejszą niż wstąpienie choćby do formacji Prigożyna. Ta ostatnia została w końcu niedawno uznana przez Waszyngton za organizację kryminalną, co dodatkowo zwiększa ryzyko "świadczenia usług" w jej ramach i być może stało się powodem ostatecznego "postawienia kreski" na Grupie Wagnera.

A formuła ochroniarska pozwala na wiele. Weźmy Kazachstan: kraj, w którym rosyjskie koncerny energetyczne mają rozległe interesy, m.in. wydobywając i eksportując na cały świat uran dla przemysłu nuklearnego. Tuż przed wybuchem wojny w Ukrainie, w Kazachstanie doszło do miniprzewrotu, który wyłonił nowe - i bardziej zależne od Kremla - władze. Wkrótce jednak po ataku na Ukrainę tamtejszy rząd zajął wyjątkowo zdystansowane stanowisko, odcinając się od klarownego poparcia Moskwy. Czy zrobiłby tak, gdyby u jego drzwi stacjonowała wielotysięczna grupa rosyjskich "ochroniarzy" z wieloletnim stażem na rozmaitych frontach?

Albo inny przykład. Czy "ochroniarze" tego typu mogliby pełnić przy okazji funkcje szkoleniowców - a może nawet towarzyszy broni - libijskiego generała Chalify Haftara, który rządzi wschodnią Libią i jest uwikłany w spór z rządem jedności w Trypolisie? Ochroniarze rurociągów - którzy w jednej chwili mogą zamienić się w specjednostkę i zaważyć na losach potencjalnego zamachu stanu w Afryce, Azji czy Ameryce Południowej - mogliby stać się jeszcze jednym z narzędzi w pajęczynie władzy, jaką Rosją rozwija wokół swoich partnerów na całym globie. I tu może tkwić realny problem z najemnikami walczącymi pod logo Gazpromu czy któregokolwiek z innych energetycznych gigantów Rosji.

Do poniedziałkowych oświadczeń Prigożyna właściwie nie trzeba dodawać interpretacji. Właściciel Grupy Wagnera poskarżył się na to, że obiecana jego podwładnym już dwa tygodnie temu amunicja nie dotarła na front, wskutek czego Bachmut - ukraińskie miasto o duzym strategicznym znaczeniu, o które toczą się teraz na wschodzie Ukrainy zaciekłe walki - może zostać całkowicie odbite przez ukraińską armię.

- To może być zwykła biurokracja albo zdrada - dorzucał oligarcha na krótkim filmie wrzuconym do sieci. - Jeżeli teraz się cofniemy, przejdziemy do historii jako ludzie, którzy zrobili najważniejszy krok wiodący do przegrania tej wojny. Jeżeli Wagner PMC miałby wycofać się teraz z Bachmutu, to cały front, który Wagner PMC dziś cementuje, zawaliłby się - dorzucał.

Pozostało 90% artykułu
Energianews
Achillesowa pięta systemu dostaw ropy w ogniu. Czy szykuje się kolejny konflikt?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Energianews
Saudyjczycy chcą po cichu podkręcać na świecie popyt na ropę i paliwa kopalne
Energianews
Niemożliwe staje się faktem. Hiszpanie już w tym roku pobiją energetyczny rekord
Energianews
W energetyce kiełkuje zielona rewolucja. Rynek pracy zmieni się nie do poznania
Energianews
Paweł Ruszkowski: Nowy gracz w polskiej energetyce