Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo czeka jeszcze do końca października – jeśli w  tym czasie nie porozumie się formalnie z Gazpromem, prześle wniosek o rozstrzygniecie sporu cenowego do Sztokholmu. Mówił o tym wczoraj dziennikarzom wiceprezes spółki Radosław Dudziński.

Polska firma wystąpiła w kwietniu z wnioskiem do Rosjan o rozpoczęcie rozmów. Rozmowy tzw. ostatniej szansy miały odbyć się najpierw w Moskwie na początku października, a potem – w ostatni piątek. Ale tak się jednak nie stało. Wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiedeiw tymczasem w wywiadzie dla PAP przyznał, że nie ma mowy o zmianie formuły cenowej i powiązania jej z bieżącymi cenami gazu (teraz opiera się na naftowych notowaniach).

Gdyby PGNiG przekonał Gazprom do własnych racji, to mógłby rocznie zaoszczędzić nawet 300 mln dol. na kosztach importu rosyjskiego surowca. Rosyjska firma pokrywa 62 proc. polskiego zapotrzebowania na surowiec.

Sprawa w arbitrażu może potrwać co najmniej pół roku, bo procedura zakłada, że najpierw PGNiG musi poinformować partnera  i wybrać arbitra. Rosjanie też wybiorą swojego i obaj w ciągu 30 dni wskażą przewodniczącego arbitrażu. A ten formalnie w ciągu trzech miesięcy powinien wydać decyzję. Trudno jednak dziś ocenić szanse na sukces PGNiG.