Ukraiński minister energetyki Jurij Bojko poinformował wczoraj o mniejszych dostawach gazu z Rosji. – Do naszej zachodniej granicy dociera o 12 proc. mniej gazu, niż stanowią uzgodnienia z Gazpromem. To efekt bardzo dużego poboru gazu w samej Rosji. Dziś powinniśmy dostać 510 mln m sześc., a dostaliśmy tylko 460 mln m sześc. – powiedział minister.
Dodał, że w związku ze złożoną sytuacją w Europie Zachodniej Ukraina zwiększyła pobór gazu ze swoich podziemnych magazynów. – Sytuacja jest trudna, bo Ukraina zgromadziła w tych magazynach za mało gazu na takie mrozy – ocenia dla „Rz" Jurij Korolczuk, ekspert Instytutu Badań Energetycznych w Kijowie. – Władze chcą więcej kupować w Rosji, ale tam nie ma dość gazu. I to nie jest wina Gazpromu, ale władz w Moskwie, że nie stymulowały większego wydobycia. Jednak żadnej nowej wojny gazowej nie będzie – dodaje.
Według agencji AFP unijny komisarz Gunther Oettinger podał, że dostał od Kijowa zapewnienie, iż trwający spór o cenę z Rosją nie wpłynie na tranzyt do Europy. Unia importuje z Rosji ok. 25 proc. zużywanego gazu. Z tego 80 proc. tranzytem przez Ukrainę. Ukraiński Naftogaz zapewnił wczoraj, że tranzyt przebiega zgodnie z zamówieniami.
Tymczasem operator włoski Snam Rete Gas podał, że dostawy rosyjskiego paliwa są wciąż niższe od zamówień. Włochy dostały wczoraj o 12,9 proc. gazu mniej, niż chciały. W minionym tygodniu ten niedobór sięgnął 30 proc. Aleksandr Miedwiediew, szef Gazprom Export, przekonuje, że koncern dostarcza gaz zgodnie z danymi z kontraktów. I nic ponad to.
25 procent gazu dla Europy pochodzi od Gazpromu; z tego 80 proc. dociera tranzytem przez Ukrainę