- Ubiegły rok był trudny dla rynku energetyki jądrowej, spadły inwestycje, kilka państw podjęło decyzję o wycofaniu się z produkcji energii z atomu. Jaki będzie ten rok?
- Wypadek w Fukushimie miał dostrzegalne konsekwencje dla rynku, nasze wyniki finansowe są rzeczywiście poniżej oczekiwań, ale jednocześnie o 15 proc. wzrosły zamówienia. Nigdy nie mieliśmy zamówień na 45 mld euro, to naprawdę wyjątkowo duża kwota, która świadczy o tym, że nasz model biznesowy jest solidny a popyt pozostaje istotny. Nasza prognoza na 2016 jest ambitna. Spodziewamy się na przykład 10 zamówień na reaktory EPR, ale także stawiamy sobie za cel bardzo poważny wzrost sprzedaży na polu energii odnawialnych.
- Czy Azja jest teraz waszym głównym rynkiem?
- Nie , nadal jest nim Europa, ponieważ podstawową działalnością Arevy jest serwis elektrowni. Jesteśmy projektantem, budujemy ale także utrzymujemy elektrownie jądrowe. Obsługujemy 360 reaktorów na świecie, nie tylko nasze własne. Mamy klientów na wszystkich kontynentach, nawet we Afryce – w RPA.
W Azji, gdzie są, rzecz jasna, rosnące w potęgę Chiny, realizujemy wiele projektów, ale realizujemy je też w Czechach, Finlandii, Wielkiej Brytanii. Uczestniczymy w przetargach na nowe reaktory. Po Fukushimie zwolniło tempo nowych inwestycji, ale poza jedynym wyjątkiem jakim są Włochy, państwa które mają plany budowy elektrowni jądrowych, nie wycofują się z nich.