Z pominięciem premiera Dmitrija Miedwiediewa prezesi Rosneft i Gazpromu napisali pisma do Władimira Putina. Skarżą się w nich na podlegające premierowi ministerstwo przyrody i Rosniedry (instytucja zarządzająca rosyjskimi złożami).

Jak podała agencja Interfaks, Igor Sieczin i Aleksiej Miller piszą m.in. o pierwszej części przetargu na licencje na szelfie Rosji w Arktyce. Krytykują rząd Miedwiediewa za brak decyzji w sprawie licencji dla Gazpromu i Rosneft.

Oba koncerny od 2010 r składały wnioski o licencje. Wtedy jednak odpowiadał za nie nie Miedwiediew ale będący premierem Putin, o czym obaj prezesi ani słowem nie wspominają.

Zgodnie z wciąż obowiązującym prawem, dostęp do szelfu mają tylko państwowe giganty - Gazprom i Rosneft. Jednak rząd Miedwiediewa, a szczególnie odpowiadający w nim za sektor energetyczny wicepremier Arkadij Dworkowicz, jest przeciwny by wszystkie licencje trafiły do dwóch gigantów. Dałoby to im 75 proc. wszystkich licencji wydobywczych w Rosji. Dworkowicz publicznie oświadczył, że posiadane przez Rosneft i Gazprom licencje są do dziś niedostatecznie wykorzystane a poziom robót na szelfie - „niewielki". Wiecepremeir jest zwolennikiem dopuszczenia na szelf prywatnych koncernów, szczególnie Łukoilu. Zasoby szelfu ciągnącego się przez arktyczne morza — Berentsa, Pieczorskie, Karskie, Łaptiewów, Wschodnio-Syberyjskie, Czukockie i Ochockie, to na dziś 25 złóż ropy i 44 gazu o zapasach 595 mln ton ropy i 3,5 bln m3 gazu.

Obecnie na szelfie pracuje 26 firm posiadających 65 licencji. Są to jednak wyłącznie spółki powiązane z Gazpromem i Rosneft. Prowadzą one prace tylko na 10 złożach