Chodzi o dostęp do szelfu arktycznego. Działają tam dwa państwowe giganty Gazprom i Rosneft. Ten drugi ma już 48 licencji i chce jeszcze więcej. Teraz Rosneft wystąpił do rządu o działki obiecane Gazpromowi.
Wiceprezes koncernu, Nikołaj Ławierow, napisał do Siergieja Donskiego, szefa Rosniedr (państwowa instytucja rozdzielająca koncesje na surowcowe złoża). Jak dowiedział się "Kommersant", Rosneft donosi w liście na konkurencję, twierdząc, że wprawdzie o licencję występuje Gazprom, ale tak naprawdę na szelfie będzie działał Gazprom Neft.
A to, zdaniem Rosneft, spółka nie spełniająca kryteriów dostępu do złóż szelfowych, bo niewielki jest tam bezpośredni udział państwa. Zgodnie z prawem rosyjskim dostęp do szelfu jest bowiem możliwy tylko dla firm z co najmniej 51 proc. udziałem skarbu państwa. Dlatego Rosneft chce dostać osiem działek, o które wystąpił Gazprom.
Obecnie koncern kierowany przez Igora Sieczina ma już 43 licencje na złoża arktycznego szelfu. Na 12 z nich (Morze Karskie), będzie pracował razem z ExxonMobil. Gazprom posiada licencje na 20 działek. Prace prowadzone są w sumie na 10 działkach. Wicepremier Arkadij Dworkowicz zarzuca obu koncernom, że działają zbyt wolno. Rząd chce dać koncernom maksymalnie 7 lat na rozpoczęcie prac. Po tym okresie miałby tracić licencje.
A jeszcze we wrześniu ubiegłego roku szefowie Gazpromu i Rosneft podpisali porozumienie o współpracy w poszukiwaniach na szelfie Rosji. Państwowi giganci mieli połączyć siły, by podzielić się wysokimi kosztami prac geologicznych i wydobywczych. Oba koncerny uzgodniły wtedy program inwestycyjny. Nakłady do 2015 r. miały wynieść 500 mld rubli (15,96 mld dol.). Teraz nie wiadomo, czy współpraca w ogóle dojdzie do skutku.