Aż 53 proc. odpowiedzi, jakie zostały udzielone na ankietę Komisji Europejskiej dotyczącą rozwoju poszukiwań i wydobycia gazu z łupków na Starym Kontynencie, pochodziło z Polski. To oznacza, że w naszym kraju wypełniono ich ponad 12,5 tys. - Tak duży odzew nie powinien dziwić zważywszy, że nad Wisłą trwają najbardziej intensywne poszukiwania złóż niekonwencjonalnych w Europie – mówi Bogusław Sonik, poseł do Parlamentu Europejskiego.
Jego zdaniem można też było spodziewać się stosunkowo dużego odzewu z Francji (15 proc. odpowiedzi na ankietę KE) oraz Rumunii (14 proc.), krajów tradycyjnie już przeciwnych poszukiwaniom gazu z łupków. Przy czym ich nastawienie wynika nie tyle z negatywnych doświadczeń uzyskanych na własnym terenie, a z przekonań ideologicznych. Stosunkowo niewielkie, bo kilkuprocentowe, zainteresowanie ankietą wykazali z kolei Estończycy, Niemcy, Belgowie i Brytyjczycy.
Wkrótce szczegóły
Łącznie spośród ponad 23,6 tys. ankiet, aż 96,5 proc. pochodziło od podmiotów indywidualnych. Tylko 707 odpowiedzi udzieliły różnego rodzaju organizacje, a 115 instytucje publiczne.
Szczegółowe i oficjalne wyniki przeprowadzonych konsultacji w sprawie gazu z łupków KE chce opublikować na przełomie lipca i sierpnia. Już dziś pojawiają się jednak obawy, że ankieta, ze względu na duży odsetek odpowiedzi z Polski, zostanie uznana za niewiarygodną. Tak było wcześniej z konsultacjami dotyczącymi wyrobów tytoniowych. KE sugerowała wówczas, że odpowiedzi z Polski nie były obiektywne, gdyż w dużej mierze wpływ na nie wywarł krajowy przemysł.
- W przypadku ankiety dotyczącej gazu z łupków, tak być nie powinno, bo Polska to jedyny kraj gdzie prowadzi się realne poszukiwania tego typu surowca – zauważa Sonik. W efekcie zainteresowanie tematyką złóż niekonwencjonalnych jest u nas największe.