Prywatny koncern z Surgutu znany jest z tego, że nie wiadomo do kogo należy, pomimo, że od lat tej na moskiewskiej giełdzie. Po raz pierwszy firma opublikowała raport finansowy za 2012 r według standardów międzynarodowych, ale o kapitale akcyjnym jest tam jedno zdanie: „akcje koncernu są rozdzielone między udziałowców, z których żaden nie jest stroną kontrolującą firmę i nie ma istotnego wpływu na jej funkcjonowanie". Według rosyjskich mediów, Surgut jest kontrolowany przez prezesa Władimira Bogdanowa, który robi to za pomocą ok. 30 - spółek akcjonariuszy, posiadających mniej niż 5 proc. akcji. Taki system pozwalał firmie latami unikać ujawnienia składu właścicielskiego. Bowiem rosyjska giełda wymaga tego przy udziałach powyżej 5 proc..
Po opublikowaniu raportu akcje firmy potaniały o 8 proc.. Inwestorzy byli rozczarowani brakiem wielu istotnych danych, a te które otrzymali okazały się słabe. Wydobycie ropy wzrosło tylko o 1 proc. do 61,4 mln ton a do 2018 r zmniejszy się do 60 mln ton. Zysk netto był niższy o 34 proc. rok do roku i wyniósł 180,1 mld rubli (5,8 mld dol.).
Surgutneftegaz jest wyjątkowy także dlatego, że nie bierze kredytów a na kontach w bankach zgromadził w ubiegłym roku najwięcej gotówki wśród światowych gigantów (prawie 29 mld dol.).
Swoje pieniądze trzyma tylko w bankach działających w Rosji - w Sbierbanku, Gazprombanku, VTB i Unicredit. Dzięki temu jest ich największym darczyńcą.